Aleksander Błażejowski „Czerwony błazen”

Aleksander Błażejowski „Czerwony błazen”:

Kryminał warszawski z 1925 roku. Co za styl!
Cytaty:

Tajemnice gabinetów ministerialnych, buduarów modnych kokot, dyskretne ploteczki dobroczynnych rautów i balów w salonach wysokiej arystokracji, wszystko to przedostawało się jakimś dziwnym trafem do ucha czerwonego błazna i padało pastwą satyry i śmiechu na estradzie Złotego Ptaka. Powoli zaczęła już urabiać się w mieście pogłoska, że czerwony błazen obdarzony jest darem nadzwyczajnej przenikliwości, że jego wzrok przebija powłokę ludzką, odczytuje tajniki duszy i mózgów, przenika ściany i mury.

Wieczór u państwa Kleskich doszedł właśnie do najwyższego napięcia humoru i zabawy,

Zdawało się, że oczy Wika chcą przebić jedwab jej sukni, że w myślach odrysowuje sobie kształty jej ciała. Twarz zaczęła mu drgać nerwowo, rasowe nozdrza nierównomiernie wachlowały…

Wreszcie w drzwiach od strony widowni ukazał się Metzner w towarzystwie komisarza policji Borewicza i kilku agentów. Borewicz rozpoczął natychmiast śledztwo.

Jego gutaperkowa twarz z przerażenia, nabrała jakiegoś brudnozielonego koloru, jak woda w dawno nieczyszczonym stawie.

Myśli jego pracowały coraz sprawniej i lepiej, aż zaczęły nizać się na sznurek logiki.

Kilku strażników więziennych w popielatych ubraniach bacznie przypatrywało się nowemu i spokojnemu więźniowi. Jeden ze strażników spytał: — Za walutę, czy za agitację, co? Wik nie odpowiedział, nie słyszał pytania…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *