Na uczelni od rana tura egzaminów magisterskich. Państwo, których prace miałem zaszczyt i przyjemność inspirować, prowadzić i wypromować.:
Na chwilę przed egzaminami przechadzam się po sali i na oparciu siedzenia widzę malunek, który jakiś student naniósł w trakcie wykładu. To musiało być u mnie. Tylko moje monologi bywają tak nudne.:
W przyrodzie różnie, różniście. Spaceruję po uliczkach podpoznańskich Komornik (na polach hula wiatr). W furtce staje miejscowy pan i pyta: Skąd ja pana znam? Zatrzymuję się i rzucam, że pewnie mignąłem mu w TV. Ale pan prostuje: Nie, ja tylko ściemniałem, że pana poznaję, bo nie wiedziałem, jak zagadać. Bo w sumie mam pytanie: czy nie kupiłby pan parę jajek od domowej kury? Bardzo zdrowe!:
I tak trzeba żyć. Jakbym spotkal Billa Gatesa to też bym tak zagadał. Kury nie mam ale chociaż stary telefon może bym mu wcisnął.
Zapamiętałem numer posesji – 17. Pomyślałem – „siedemnaste mgnienie wiosny”…