Agnieszka Osiecka „Wiersze”

Agnieszka Osiecka „Wiersze”
Tak wyglądała, kiedy robiłem z panią Agnieszką, także w maju na Saskiej Kępie:

Fragmenciki:
Pewnego razu Dorota znalazła w lesie kota,
Wzięła więc go do domu zamiast dać byle komu
I świetnie się bawili
I w zgodzie sobie żyli.

W popołudnie niedzielne, będziesz chodził po Chmielnej jak po zwykłej, normalnej ulicy.
Razem z tobą po Chmielnej, będą chodzić bezczelnie, jacyś, na przykład – urzędnicy.
A co to była za ulica…
Panie, to jeszcze jest ulica.
Niech pan się przejdzie raz po Chmielnej wieczorem przy świetle księżyca.
Panie, w tej bramie – trzecia z lewej – koło gnojówki stał cadiiiac.
Ten facet, co go miał, to świnia, powinien za to dawno siedzieć, ale nie będzie siedzieć, panie pan wie, z kim on dziś jadł śniadanie?
Pan słyszał Chmielnej ma już nie być
Chmielnej ma nie być już.
A te stare kobiety, malowane kobiety, które chodzą, tam chodzą wciąż nocą?

Czyś ty mi piosenka czyś ty mi kochanka, wybacz, że nago śpię… Noce nie dośnione oczy nieprzytomne, mija w rzece woda, mija bossa nova – wybacz, że zbudzę się…

Że spotykamy się przypadkiem, przy niedzieli, i że mówimy byle jak i byle co, że każde słowo zamiast łączyć, to nas dzieli, że złą podróżą jest bez ciebie każda noc, że więcej smutku z siebie mamy niż radości, że nie pomaga, kiedy mówię „w górę nos”! dlatego nie mów mi, dlatego nie mów mi, dlatego nie mów mi o miłości!

No to czego znów? Już dostałeś stada krów i czerwony nosisz pas, a ty co? Nowe rozdanie, jeszcze raz? Gwiżdzę na ten świat, chcesz – to gramy, bo to grat. Miska wody, mury gór, szary świt, czarne perfumy, błagań chór.

Czy my musimy być na ty Czy musimy być na ty, nie najlepszy jest to plan. Zobacz, jak to ładnie brzmi: stare słowa – pani, pan. Nie mówiłeś do mnie „ty” gdy przybiegłeś kiedyś sam i gdy ja szepnęłam ci – „Proszę zostać, zmoknie pan.” Mówię – zostaw, mówie – przynieś, mówię – wpadnij dziś po kinie – Czy nie ładniej było dawniej mówić – „Kiedy znów pan wpadnie?” Nie musimy być na ty tak jak drzewem nie jest ptak, drzewo pyta – „Czy pan śpi?” – a ptak na to – nie – lub – tak… Mój telefon milczy, milczy, nie masz czasu

Na łąkach kaczeńce, a na niebie wiatr, a my na wojence oglądamy świat. Na łąki wrócimy, tylko załatwimy parę ważnych spraw. Może nie ci sami, wrócimy do mamy i do szkolnych ław. Deszcze niespokojne potargały sad, a my na tej wojnie ładnych parę lat.

Daj mi Panie rozpoznanie czy zaryczy ranny łoś ? Kiedy przyjdzie już konanie czy zapali światło ktoś ? To i to, szyk i bzik Rapete, papete – pstryk

Jeszcze chodzą po świecie dziewczyny bardzo smutne ze znanej przyczyny, ale wy się dziewczyny nie dajcie, tylko szczęścia szukajcie, szukajcie…

Nic za darmo, nic za grosze – oczywista, za to płaci się siwizną młodych serc, ale rano znowu rusza się do twista, lub się biegnie Majakowskim być na wiec. Potem bywa niby w kinie upływ czasu, jakieś dzieci, jakaś żona – czasem dwie, a gdy ona upragniona wyjrzy z lasu, to nie bardzo w gruncie rzeczy chcieć się chce.

Dziewczyny tańczą jedno lato, a może dwa, a może trzy, nic nie poradzą chłopcy na to, że się dziewczynom tyle śni.

Dziobak W podręczniku zoologii dla klas trzecich, strona setna, siedemnasty wiersz od góry, ku zdumieniu, oburzeniu grzecznych dzieci, ku obrazie sensu, prawa i natury: Figuruje sobie dziobak. Ani ptak to, ani ssak. Czy to kaprys, czy choroba? Czy rarytas to, czy brak? Czy to ptaszek, czy to krowa? Czy potrzebny jest ten biust? Może zbędna jest ta głowa z wielkim dziobem zamiast ust?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *