Miniona niedziela. Uporządkujmy wrażenia. Kraków. Śniadanie tradycyjnie na skarpie nad Wisłą.:
Tradycyjnie też Muzeum Sztuki Współczesnej (MOCAK) przy Lipowej. Tu różne rzeczy, ale ja jadę, by obejrzeć dzieło Mirosława Bałki „7 + 1”, w którym jestem zakochany od lat. Bardzo mnie uspokaja fakt, iż w moim życiu zachodzi tyle zmian, a to ostatnie koło kręci się, jak gdyby nigdy nic…:
Muzeum Narodowe. Tu retrospektywa Wajdy. Sala poświęcona „Popiołowi i diamentowi”.:
Tyniec. Opactwo z zewnątrz.:
I od środka.:
Pustelnia karmelicka w Czernej.:
Ogrodzieniec ze słynnym zamkiem. Samego zamku nie ma sensu zwiedzać, ponieważ największe atrakcje i tak rozstawiono po drodze.:
No i oczywiście na grobie słynnego Cadyka z Lelowa, bo jakże by inaczej.:
Wreszcie wieczorna Łódź. Niestety nasz stały lokal przy Piotrkowskiej w remoncie (… skończyła się pewna epoka.) Kolacja więc tuż obok, w Sphinksie, ale co to za kolacja bez deseru „Tuwim”..?: