Archiwum miesiąca: styczeń 2019

Mariusz Szczygieł „Nie ma”

Mariusz Szczygieł „Nie ma”:

Wątkiem przechodnim reportaży jest znacząca nieobecność, brak. Cytaty:

Relacje świadków są często ze sobą sprzeczne, bo pamięć nie jest pasywną rejestracją – nie zapisuje wszystkiego demokratycznie, jest tylko zapisem aktywnym – dopasowuje fakty do naszego założenia. Zmieniamy przeszłość tak, by wspomnienia pasowały do całego zapamiętanego obrazu. (Myśl ta jest elementem wykładu z neurologii, a nie wrażeniologii reporterskiej).

Mickiewicz, kiedy wykładał w Paryżu, ogłosił, że inteligent czeski jest pracowity nawet, ale nie potrafi odróżnić celu istotnego od celu błahego. Istotny to byłby, gdyby chciał się prać. A kiedy polscy podróżnicy jechali w XIX wieku przez Czechy, to donosili o moralnym upadku narodu, gdyż nie wznieca on powstań.

Literaturą, pisał Parandowski, rządzi inny czas niż ten, który reguluje życie potoczne, a nawet ten, co przesuwa wskazówki na zegarze historii. Przeszłość, teraźniejszość, przyszłość nie są w literaturze rozgraniczone prostą kolejnością, nie mają w ogóle własnych granic, płyną wspólnym i jednolitym strumieniem. Dlatego kiedy kobieta w średnim wieku pyta o książki z czasu, gdy była panienką, przychodzi mi też na myśl, że chciałaby do nich wskoczyć i wyskoczyć po tamtej stronie. W młodość, która trwa nadal.

A kiedy nie żyłeś tam i spałeś w domu na Sadybie, to ta postać sama żyła? – Nie, jak wyłączałem komputer, to ta osoba była w tym stanie, w jakim ją zostawiłem, czyli też spała. Ona wchodziła w relacje, miała nawet seks, to się nazywało bara-bara i było bardzo ładnie pokazane, bo ukryte pod kołdrą, a tylko takie serduszka pulsujące się pokazywały. Teraz ma wyjść nowa wersja tej gry…

Żołnierze z komputerami. Grają. W co grają? W Counter-Strike, na przykład, w terrorystów i antyterrorystów. W World of Tanks na komórkach jeździ się czołgami. Jak to? Na wojnie gracie w wojnę? Front, objaśnia, to trochę walki i długie godziny nudy.

Na froncie jest taki problem, że wciąż telefony były, zmora normalnie. Tak, dzwonią na front komórki. Na przykład żona, z Iwano-Frankowska. Trwał niebezpieczny ostrzał, a ona: nie ma widelców do serów. Co?! Gdzie są widelce do serów? Nie mogę rozmawiać, tu do nas strzelają! Zresztą żona jest na sali, może sama opowiedzieć. Przyznaję, dzwoniłam, tydzień po tym, jak wyjechał na front. Bo przyszła koleżanka, zrobiłyśmy fondue, a przecież nie używa się do tego normalnych widelców. Nigdzie nie mogłam znaleźć tych specjalnych do fondue. Mąż się rozłączył, zaczęłam szukać, ale nie znalazłam. Po piętnastu minutach zadzwoniłam znowu, bo przecież musiał wiedzieć, gdzie są. Mówił, że nie wie. Sala pyta, czy w końcu znalazła widelce sama? Tak. Były w szufladzie.

Kubota – słynne w Polsce klapki z Chin. Polscy mężczyźni mają dwie fascynacje estetyczne: kolor ubrań bury i klapki Kubota. Jeśli widzicie faceta, który spieszy do monopolowego, a na stopach ma białe przybrudzone skarpetki i klapki, stopa zaś z tych klapek wysuwa mu się do przodu, na sto procent są to klapki Kubota. Za osiem złotych para – odbiorą seksapil każdemu.

Jeśli większość naszych wspomnień jest zmyślona, to jak długo rzeczywiście pamiętamy, a kiedy zaczynamy zmyślać? I które wspomnienia są prawdziwe?

Niestety, połowa ludzi pamięta zdarzenia, które nigdy im się nie przytrafiły. Specjaliści od sztucznej inteligencji z Uniwersytetu Harvarda piszą, że nie chcieliby mieć w swoich systemach informatycznych tak wadliwego mechanizmu jak ludzka pamięć.

Młodzi ludzie często myślą, że w związku ważne są namiętności, a na końcu się okazuje, że najważniejsza ze wszystkiego jest herbata. I że potem brak jej najbardziej.

Głębokie gardło

W kole naukowym seksuologów przy poznańskim Uniwersytecie Medycznym (przed przybyciem słuchaczy). Prelekcja o seksie na ekranie. Było ostro!:

Recenzujemy nieco na portalu radiowym.:

Naszą pamięć wspomagają komputery, serce – rozruszniki, a nogi – silniki spalinowe. Te mechaniczne przedłużenia organizmu adoptujemy w sposób naturalny, nie odczuwamy nich jako ciała obce.

Kino jednak niemal od początku swego istnienia ponawia pytanie: a co by się stało, gdyby wyposażyć człowieka w jakieś bardziej radykalne usprawnienia? Takie, które przejmie nie 30, ale – powiedzmy – 80 procent ludzkiej aktywności. Kto będzie wówczas odpowiadał za całokształt poczynań: jeszcze człowiek czy już maszyna? I czy maszyna może za cokolwiek „odpowiadać”?

Rozważania z gatunku fundamentalnych, ale kino popularne lubi je przykrawać do lekkostrawnych fabułek na jeden wieczór. Jak w przypadku filmu „Upgrade”, który na świecie w kinach pokazywano w zeszłym roku, a który u nas hasa sobie w obiegu wideo. To jeszcze jeden okaz kina typu „revenge movie” /film zemsty/, ale z tą właśnie nadwyżką, wartą zainteresowania. W filmie niedaleka przyszłość, po to by widz mógł się identyfikować z problemem, a jednocześnie miał poczucie, że „to jeszcze nie dziś”. Mamy tu na przykład samochody bez kierowcy, z którymi można porozmawiać w trakcie jazdy. I kiedy Grey Trace, mechanik samochodowy (od samochodów tradycyjnych), podróżuje takim cudeńkiem z żoną, samochód nie tyle się psuje, co formalnie buntuje. Poważna kraksa. Zjawiają się tajemniczy rabusie, próbują zabić oboje. Ją udaje się pozbawić życia. On w stanie bardzo ciężkim kończy sparaliżowany na wózku. Porusza tylko gałkami ocznymi i naciska sensory sterujące pojazdem. Obsługiwany niemal wyłącznie przez automaty. W sumie mało to komfortowe, zwłaszcza że nie schwytano sprawców jego nieszczęść. Owszem, drony sfilmowały napad, ale przestępcy użyli nowej generacji firewalli, które chronią ich tożsamość. Technologia obnaża własną niewystarczalność…

Chip, który załatwi wszystko

I oto – kiedy Grey jest właśnie odratowywany w szpitalu po próbie samobójczej – zjawia się guru nowych technologii, któremu Grey swego czasu rekonstruował kultowe zabytkowe auto. Ma propozycję – wszczepi mu swój rewelacyjny chip, który na razie jest w fazie eksperymentów. Chip pomoże Greyowi stanąć na nogi. W każdym sensie. Tylko na razie – sza! Bo chip nie został dopuszczony do oficjalnego użycia. W sytuacji bezwyjściowej zdesperowany były mechanik decyduje się na operację. Rezultaty niemal natychmiast są oszałamiające. Otóż wszczepiono mu coś (kogoś?) w rodzaju przewodnika, doradcę, który odbiera świat jego zmysłami, ale to co widzi, analizuje bardziej starannie i uważnie. Przejmuje rolę adwokata i mentora. Z czasem okazuje się, że również myśli bardziej trzeźwo i rozsądnie niż jego nosiciel. Zna prawo, procedury policyjne, jest bardzo bystry, umie konstruować dalekosiężne plany. Jeżeli mu oddać władzę nad ciałem, potrafi pokonać zawodowego mordercę. I zabić.

Ten idiota nosiciel

Pełne zwycięstwo technologii nad ludzką niemocą? Otóż nie bardzo. Bo teraz w jednej osobowości mamy w sumie dwóch ludzi (?), dwie umysłowości, dwie niejako osobowości. Chip to połączenie umysłu doświadczonego starca z młodzieńczą chłonną inteligencją (plus te wszystkie dodatkowe kompetencje i aplikacje). Więc – rozsądek i inwencja: w idealnych proporcjach. Wiedza, rozeznanie, szeroki horyzont, emocje na wodzy i pod kontrolą. A człowiek w tej kompozycji? Cóż, człowiek to ciągle tylko Grey Trace, mechanik samochodowy. Poczciwina, ale ograniczony. Ledwo nadąża za swoim mentorem. Ten musi przemawiać do niego jak do ograniczonego gimnazjalisty. Czasem miewamy wrażenie, że za chwilę straci cierpliwość do tumana. I więcej – bowiem im ten superinteligentny chip wydaje się sprytniejszy, tym jego nosiciel okazuje się głupszy, tym bardziej wychodzi z niego tępota i kabotyństwo.

Idealnym rozwiązaniem byłoby, gdyby chip zgłosił rezygnację i emigrował z ciała mechanika samochodowego. Nie dochodzi do tego jednak, bo to jednak film o zemście na niezobowiązujący wieczór. Więc rzecz znajduje finał w kotłowaninie i bijatykach. Cóż, jest to finał poniżej oczekiwań inteligentnego chipa, ale i naszych. Ale i za to dziękujemy…

Upgrade (2018), reż. Leigh Whannell, prod. Australia, wyst.: Logan Marshall-Green, Betty Gabriel, Harrison Gilbertson i in.