Archiwum miesiąca: listopad 2016

Po naszymu

Już się zanosiło, że czas – jak zwykle – nie pozwoli udać się w plener, więc fotografowałem pejzaże studentów, którzy uczą się malować na mojej Uczelni (oczywiście nie ja ich tego uczę).:

s1

s2

s3

W radiu zrobiłem kolejną w swej karierze fotografię artystyczną. Mgliście odbijam się w szybie reżyserki studia im. Krzysztofa Komedy.:

s4

Ale potem udało się nieco pohasać po polach pod Konarzewem.:

s5

W radiu rozmawiam z panem Jackiem Hałasikiem, znanym wielkopolskim regionalistą, mistrzem gwary poznańskiej. Pytam, czy nie próbował przekładać Pisma Świętego na gwarę. Nie próbował i na przykładzie wyjaśnia dlaczego. Najpierw opowiedział o stworzeniu świata w gwarze góralskiej, co było urocze. A potem to samo „po naszymu”. Niesmak.

A radiu audycja o poznańskim poecie Wincentym Różańskim, przyjacielu Stachury. Mieszkał na Górczynie, dwie ulice dalej. Proponowali mu, żeby pojechał tu czy tam, ale on nie lubił się ruszać z Górczyna, bo tu się czuł najlepiej. Ja odwrotnie.

Aktor Marek Frąckowiak („Ale dmucha! Dmuchał pan kiedy w taką pogodę, panie kolego?”) opowiada w prasie o swym raku, alkoholizmie i żonie. „To chodząca kobiecość, ten błysk w oku i biust, jak Sophia Loren, tylko mniejszych rozmiarów – wyznał aktor”.

Radio Merkury, środa 30 listopada 2016

Mili Państwo,
Dziś z kwiatami ze sklepu Małpka Express do Andrzeja, a z kwiatami z kwiaciarni do Justyny.
Bukiet kwiatów dla Justyny
W takim dniu jak imieniny
Jest to rzecz obowiązkowa
Niech nas w sercu swoim chowa.
Ba, łatwo powiedzieć: kwiaty, jak kto nie ma pojęcie o wymowie, o znaczeniu, o przekazie, jakie niesie ta, a nie inna roślinka.
Damy Justynie niechcący biały goździk, a to przecież oznacza: pogardzam tobą; Damy groszek pachnący, a to znaczy: odchodzę. Damy lawendę, a ta oznacza nieufność, damy lilię żółtą, a ta przecież oznacza: jesteś zakłamana. Damy naparstnicę, a ona mówi: nie ufam ci; damy przypołudnik, a on ostrzega: nudzę się z tobą, damy zawilec, a on brzmi jak dzwon żałobny: opuszczam Cię na zawsze.
Ja więc dałbym Justynie bukiet taki: ostróżka (spróbuj być niewierna, a popamiętasz!), kwiat jabłoni (jesteś dla mnie silna pokusą), aksamitka (jestem zazdrosny), narcyz trąbkowy (mam cię w poważaniu) i dodałbym nasturcję, która oznacza patriotyzm. I niech już Justyna nad tym bukietem kombinuje.
A skoro o uczuciach się zgadało, to bukiet całkiem bezinteresownych ogłoszeń matrymonialnych z poznańskiego miesięcznika  „Drogowskaz” z roku 1930.
Wdowiec, emerytowany oficer, lat 44, lecz znacznie młodziej wyglądający, były ziemianin, wykształcony, władający wielu językami, bardzo dobrze wychowany, towarzysko obyty, przedsiębiorczy, energiczny, doświadczony życiowo, bez nałogów, oszczędny, pracowity i zapobiegliwy szuka żony, która wzniosłaby posag 8 000 dol. celem przejęcia bardzo intratnego gospodarstwa.
Leśniczy państwowy, z wyższemi studiami, oficer rezerwy, lat 32, pragnie poznać pannę, wdowę młodą lub rozwódkę, lat 18-27, przystojną ciemno-blondynę, sztynkę lub brunetkę, inteligentną, o ile możności muzykalną, finansowo niezależną, to znaczy dość bogatą, najchętniej ze sfer ziemiańskich, a przytem oszczędną o gospodarną. Oferty: „Rzecz traktuję poważnie”.
Przystojny idealista, lat 27, pragnie poznać panią do lat 30, któraby zechciała podać mu rekę w chwilowej potrzebie, a którą za to będzie ubóstwiać. Listy pod „Rozwiedziony”.
Bracia noszący znane hrabiowskie nazwisko, lecz biedni, obaj przystojni, porządni, solidni, uczciwi, nie utracjusze, lecz ludzie poważni, umiejący pracować i pracujący obecnie na własne utrzymanie, pragną się ożenić osobami nie staremi, nie brzydkiemi i bez zarzutu, z odpowiednim posagiem dla wspólnego dobra. Oferty pod „Idealni mężowie”.
Od miłości chciałem wolnym leszczem przejść do jesieni, bo mi się przypomnieli Starsi Panowie, cytuję: „Bo z jesienią to jest tak jak z miłością, proszę państwa. Czego by się o niej nie chciało powiedzieć, zawsze już ktoś to przedtem powiedział”.
No to biorę przykład pierwszy z brzegu:
O szyby deszcze dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, miarowy, miarowy – no zapomniałem jak to szło dalej.
Ale gdyby ktoś wiedział, to słucham  –
Wiesław Kot

radiomerkury

Kwota dla kota

Jeszcze z wczorajszego spaceru. Najważniejsze to trafnie pozycjonować reklamę.:

w1

Trwają głosowania nad nową kwota wolną od opodatkowania. Zyskają na niej ci, którzy zarabiają miesięcznie 600 złotych z kawałkiem. Internauta pisze, że chyba tylko koty na tym zyskają. Pewnie nie wszystkie, bo ja – na przykład – nie.