Jake Gyllenhaal jako śledczy-amator z obsesją schwytania seryjnego mordercy.
„- Po co to robisz?
– Bo nikt inny tego nie zrobi”.
Śledztwo – ogromne roomy z przepierzeniami. Setki ludzi rozmawiają przez telefony.
Trudna dramaturgia – śledztwo rozłazi się na kilkadziesiąt osób. Tak to wygląda w praktyce. Ale trudno widzowi identyfikować się z kimkolwiek.
Reżyser przyjmuje to do wiadomości, ale też nie daje sobie z tym rady.
Media nie zajmują się seryjnym mordercą, bo w tym czasie znacznie więcej osób ginie w banalnych wypadkach samochodowych.
Policji też nie, bo są coraz to nowi seryjni mordercy.
W sumie sprawą zajmuje się gazetowy rysownik komiksów – po godzinach.
Rzecz, która trwa przeszło dwie godziny kończy się niczym. W życiu tak bywa. W filmie wygląda, powiedzmy, niecodziennie…
Niedawno, był emitowany na jakimś kanale komercyjnym, obejrzałam z przyjemnością po raz drugi, a może trzeci…