Zmierzch bogów / Goetterdaemmerung

 

Dirk Bogarde
Z boku: Charlotte Rampling (jaka szczupła!)

Rodzina niemieckich przemysłowców w wieczór podpalenia Reichstagu. I urodzin nestora rodu. Ten brzydzi się hitlerowcami jako parweniuszami, ale godzi się z nimi współpracować dla dobra swojej stalowni.
Pewien chłopak chce się kształcić w konserwatorium, ale ojciec zmusza go do dyrektorowania.

Napięcia między starą arystokracją przemysłową i „ludźmi nowymi”, którzy rwą się do władzy, wpływów i pieniądza. Część z nich stawia na hitlerowców, którzy wymuszą przetasowania w tym ustałym światku.

Detal z epoki: kobiety nie mają wygolonych pach.
Na lokaja wołają: „- Janek!”
Jeden z młodszych członków rodu – homo jak z karykatury.
Ludowa impreza formacji SA ma charakter orgii homoseksualnej. Kontynuacja: masakra chłopców z SA przez chłopców z SS.
Jest też narkomania, pedofilia, kazirodztwo. Cóż, Visconti.

Oni się w tej starej niemieckiej rodzinie bawią w jakieś gierki, a oficer SS spokojnie zajada winogrona. Oni jeszcze nie załapali, że teraz w Niemczech kto inny i inaczej rozdaje karty.

Reżyser usiłuje udowodnić, że oni się w tym faszyzmie zagubili, zanim rozpoczęli wojnę. Że orientowali się, iż to wszystko pokazówa z tą nacjonalistyczną ideologią. A co najmniej mieli wątpliwości. Chyba jednak nie bardzo…

Trudno się oprzeć wrażeniu, że nasza lektura szkolna na ten sam temat – „Niemcy” Leona Kruczkowskiego – była jednak znacznie ciekawsza.
By nie wspominać o dramatach Brechta.

Zmierzch bogów / Goetterdaemmerung, reż. Luchino Visconti, 1969 filmweb

2 komentarze do “Zmierzch bogów / Goetterdaemmerung

  1. Trzeba być specem, żeby tak spłycić największe arcydzieło w historii kinematografii i mistrzowskie ukazanie narodzin faszyzmu.

  2. Szanowny Panie,
    to, co Pan widzi powyżej, to oderwane notatki (taka konwencja). Teksty pogłębiające to „największe arcydzieło” każdy kinoman (także przez dwa „nn”) znajdzie w ogromnym wyborze na jedno kliknięcie.
    Ze swej strony próbowałem spłycać „mniejsze arcydzieła” na podobny temat: „Kabaret”, „Jajo węża” i podobne. Ale nie wychodziło.
    To po prostu musi być moje powołanie: jak najmocniej spłycać „jak największe arcydzieła”.

Skomentuj kinomann Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *