Zagrałem „magistra”

W „Rzeczpospolitej” piszą, że biskupi szukają nowego sekretarza episkopatu. Są zdjęcia z poszukiwań i Internet zwraca uwagę, że na ścianie sali plenarnej nie tylko nie widnieje godło państwowe, ale też figuruje zdjęcie Jana Pawła, jak by po nim nie było dwu następnych papieży.
I zaraz pojawiają się hasła szydercze, które rozumieją tylko pogrobowcy PRL-u:
Naród z kościołem Kościół z Narodem!
Aby Polska rosła w siłę a księża żyli dostatniej!
Niech żyje i umacnia się braterska przyjaźń i współpraca narodów Polski i Watykanu!
Przyjaźń, sojusz i współpraca z Watykanem – gwarancją bezpieczeństwa i rozwoju Polski!
Niech żyje KRK – partia wielkiego Karola!
Ale to nie jest cała prawda, bo głos dał w tej mierze biskup nazwiskiem Dec: „Gdy patrzymy na dzisiejszą Polskę, możemy zauważyć, że głos Papieża nie przebił się we wszystkie sektory naszego życia – czytamy w liście. – Wiele bolączek współczesnego życia społecznego, zwłaszcza politycznego i gospodarczego, jest konsekwencją zbyt powierzchownego traktowania głosu Papieża lub nawet zlekceważenia jego nauczania”. Racja, no bo weźmy choćby kwestię gender…

Andrzej Grabowski  (serialowy Kiepski) został poproszony, by jurorować w „Tańcu z gwiazdami’. Z tańcem to on ma wspólny pewnie tylko taniec brzucha – a ma czym tańczyć! Ale też jak byłem na planie serialu, to zapamiętałem jego i Ryszarda Kotysa (Paździocha) jako niezłe fachury. Przygotowani, przebrani, gotowi do akcji. Zresztą Kotys taki był od zawsze. Nie ma chyba polskiego filmu, w którym by nie zagrał epizodu. Włącznie z „Rękopisem znalezionym w Saragossie” i „Stawką większą niż życie”. O „Pancernych” nie wspominając. Po prostu jak się rozniosło, że przyjeżdża z wykutym tekstem, na czas i nie jest pijany, to go ciągali od filmu do filmu. Non stop. Sam też zagrałem w „Kiepskich” drobny epizod,  bo pan reżyser powiedział: „- Skoro pan już przyjechał…” Zmierzwili mi włosy, na nos nasadzili okulary, żebym wyglądał na idiotę. Zagrałem „magistra”.

W Poznaniu awantura, że szef byłego Teatru Ósmego Dnia, Lech Raczak dostaje od miasta 223 tys. na nowy projekt. Ten nazywa się „Spisek smoleński” i ma być pamfletem na wyznawców teorii o zamachu. Prasa prawicowa uzupełnia: „Ma go pokazać w knajpie, do której za czasów studenckich człowiek przychodził „dopić się” nad ranem”. Tytuł tekstu z pasy prawicowej na ten temat: „Raczak Sraczak”. Sami swoi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *