Zacznij od Bacha

To piosenka, której Dorota nienawidzi wręcz żywiołowo. Więc mówię: skończmy chociaż ten dzień Bachem. Pojechaliśmy na koncert do kościoła Imienia Marii na Ogrodach. Grała pani Katarzyna Danel (laureatka itd.). Cztery mauały i jeszcze pedalarz. Zaimponowało mi. Ale jeszcze bardziej imponował mi pan, który stał obok i przewracał nuty. Zawsze w odpowiednim momencie!:

p1

Droga, którą idę… Żebyż ta życiowa chciała być tak prosta…:

p2

Syndrom napięcia przedoscarowego.:

p3

Sonda „Słowa, które chcemy zapomnieć” –  zorganizowana przez Bibliotekę Śląską w Katowicach.
1. konkubina / konkubent
2. wykon
3. zajebiście
4. focia / focie,
5. psycholożka,
6. pieniążki,
7. dizajn / dizajner,
8. tacierzyński,
9. briefing,
10. plażing,
11. event,
12. hejt,
13. selfie,
14. szoping.

Język, język… Fronda.pl tytułuje materiał autorstwa Bronisława: „Wildstein: Lustracja to walka z próbą przywrócenia w Polsce porządku moralnego”. Po czym biegnie tekst rzeczonego Wildsteina, który każdym zdaniem potwierdza, że ma poglądy akurat odwrotne od tego, co insynuuje tytuł tekstu.
Podobne sytuacje ćwiczę na co dzień z moimi studentami. Najczęściej wysławiają się jak cudzoziemcy, którzy polskiego zaczęli się uczyć w zeszłym roku.

Teksty ulotne.
Sielanka „Wiesław” (1820) Kazimierza Brodzińskiego:
„Z żoną Stanisław wychodzi z komory.
Wnosi do izby dwa pieniężne wory;
Czterysta złotych ułożył na ławie
I tak powiada: Zgarnij to, Wiesławie (…)”
Czemu to cytuję? Tak miło pomyśleć, że to ja jestem ten Wiesław, któremu mówią: Zgarnij to siano…

7 komentarzy do “Zacznij od Bacha

  1. Zabrakło jeszcze jednego słowa – „gender”, ale cóż, statystyka, jest jak zepsuta latarnia.
    Nic nie oświetla, ale można się o nią oprzeć.

    1. Jeśli nie zauważyłeś (-aś), kiedy słowo cool przestało być trendy, to znaczy, że nie jesteś jazzy (dżezi?).
      Znajomy kiedyś mnie uświadomił w ten sposób, że przestaliśmy należeć do grupy społeczeństwa dla ułatwienia zwanej młodzieżą 😉

      1. Z tą „młodością”, „młodzieżowością” to się – moim zdaniem strasznie rozsuwa. W swoim otoczeniu obserwuję ludzi i – nie ukrywam – sam staram się bardzo należeć do tego grona, których metryka nie pokrywa się ze stylem życia i myślenia. Powinni być zgredami, a globusik na chodzie, ruszają się i wszystkiego im mało.
        Z racji zatrudnień akademickich spotykam też mnóstwo ludzi bardzo młodych wedle metryki, ale stetryczałych, nieciekawych niczego, minimalistycznych, żyjących jak moja babcia na podkarpackiej wsi pół wieku temu. Żyją, ale tak jak by już nie żyli.
        I – kto tu jest młody? Kto tu jest stary?

        1. Chodziło mi raczej o to, by w pogoni za młodością nie stać się śmiesznym. Bo to, co dla nas może wydawać się zachowaniem osoby wciąż pełnej energii, nastolatek oceni jako rozpaczliwe próby cofnięcia czasu. A nie chciałabym być postrzegana jako „dzidzia-piernik”.
          Z drugiej strony w żadnym razie nie zamierzam z tych starań rezygnować zbyt wcześnie. Odmawiać sobie pójścia na rockowy koncert, bo…w moim wieku nie wypada? E tam!

    2. „Gender” polegał na tym, że wychynął znikąd, nikt nie wiedział, co znaczy, ale zaczęli go używać wszyscy. Także Episkopat poświęcił mu sporo uwagi w liście pasterskim na Boże Narodzenie. O. Rydzyk agitował, aby pogadanki na temat „gender” odbywały się w każdej parafii, wsi, przysiółku. Po czym nastąpiła implozja: „gender” jak się pojawiło, tak zniknęło.
      Teoretycznie powinny odezwać się głosy dopominające się o dalsze listy Episkopatu, o kolejne setki, tysiące prelekcji w salkach parafialnych. Skoro „gender” jest tak groźny. A tu nic – cisza grobowa.
      Widzę dwie przyczyny. Ten nasz biedny, jasełkowy Kościół koniecznie potrzebuje wroga. Najlepiej, żeby był bez twarzy, ale za to wszędzie. Ex-papież Benedykt XVI definiował „gender” jako coś gorszego od faszyzmu i komunizmu jednocześnie. Miałem więc propozycję na następny sezon. Niech „gender” zastąpi „bzibzio”. Co to jest „bzibzio”? To coś gorszego niż komunizm, faszyzm i gender naraz.
      Przyczyna druga tego, iż „gender” poszło w zapomnienie. Nasz naród – „Polacy”, jak się ostatnio nieustannie mawia – posiada w swej masie (to jest już moje, osobne zdanie) tzw. pamięć złotej rybki. A złota rybka podobno pamięta tylko trzy sekundy wstecz…

Skomentuj Kasia Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *