Z tarczą albo na tarczy

Z przyrody zapodajemy dziś tylko chmurki, bo człowiek siedzi przy tym komputerze jak przykuty łańcuchem.:

s1

W poznańskim Radiu Merkury, które świętuje rocznicę uruchomienia, mikroeseik o zapomnianym pisarzu Stefanie Grabińskim. To taki polski Poe, który zmarł dawno, w zapomnieniu i na gruźlicę. Nie wiem, jaki pisarz spod Lwowa miał związek z Poznaniem, ale nie pytam. Lubię go, więc dwa zdania powiem.

Jeszcze z wczoraj. Miałem powiedzieć w TV i zapomniałem. Bo pan senator Bielan po wypowiedzi Bono stwierdził stanowczo, że żadna „Paris Hilton nie będzie kierowała pracami polskiego rządu”. No tak, rozumiem. Nie wiem tylko, czy to dobrze czy źle?

Zgadało się niedawno o etykietach zapałczanych, o znaczkach. Patrzę w szpargały, a tu zabytek sprzed 50 lat…:

s2

I jeszcze. Oto tarcza, którą nosiłem na uczniowskim fartuchu. Mama skończyła wprawdzie tylko cztery klasy wiejskiej szkółki, tata nigdy nie nauczył się czytać, bo mu to do niczego nie było potrzebne przez całe prawie 90 lat życia. Ale jak bym ja spróbował nie przynieść na świadectwie samych piątek i takiej tarczy, to miałbym tyłek w kolorze śliwki węgierki.:

s3

4 komentarze do “Z tarczą albo na tarczy

  1. Mnie niestety, nigdy nie było dane, mieć tej pięknej naszywki…biłam się z chłopakami. Tak to jest, jak się ma dwóch braci (w tym jednego bliźniaka) ;))

Skomentuj Wiesław Kot Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *