Z drzewem do lasu

Jest prawie zero. A jak na dworze jest prawie zero, to niby wszystko takie jak zwykle, ale jednak nie jest już tak przyjemnie:

Nawet krasnalom:

Dwie wiadomości z moich stron. Pierwsza: w Jarosławiu wygrało PiS.
Druga: „W Pawłosiowie koło Jarosławia /rzut beretem od mojego domu rodzinnego/ przestępcy założyli profesjonalną uprawę konopi indyjskich”. Tu następuje uściślenie dla mieszkańców mojego miasta: „Z nich wytwarzana jest marihuana”. I szczegóły: „Rośliny miały specjalistyczne oświetlenie, wentylację, każda donica z sadzonką osobne nawadnianie. Prąd pochodził z własnych agregatów”. Mnie najbardziej zaimponowała informacja, że „grupa wywoziła znaczne ilości narkotyków za granicę, m.in. do Holandii”. Na litość boską! Z drzewem do lasu?!

Bezinteresowne piękno. Na eleganckim, snobistycznym Górnym Mokotowie nikt nie wystawi ordynarnej tabliczki „Nie deptać trawników”, lecz:

I jeszcze. W warszawskim pensjonacie, w którym się zatrzymaliśmy, wprawdzie nie było wi-fi, ale tego, co przeżyliśmy w dziedzinie sztuki, nikt nam nie odbierze:

Jacek Kleyff (z książki „Rozmowa”):

Używki są sprawą losu i jestem zwolennikiem tej samej teorii co Witkacy, którą trafnie sformułował też Janek Kelus, że każdy człowiek powinien nosić w kieszonce cyjanek potasu, żeby codziennie rano wiedzieć, dlaczego go nie zażywa. Ludzie by żyli bardziej świadomie.

/o pomocy robotnikom po wydarzeniach w Radomiu ’76/ Trafiłem do człowieka, którego wyrzucono z milicji, bo odmówił bicia strajkujących. Pojechaliśmy tam z Bożeną, moją drugą żoną, w Wigilię. Oni się tam popili i zaczęli nadawać po chamsku na Żydów. Zdenerwowałem się: komu ja pomagam? Może trzeba było mieć więcej wyrozumiałości, ale ja wtedy postanowiłem, że trzeba to przerwać.

I słynna późniejsza opowieść Kelusa, jak już za Gierka przyjechało dwóch Niemców, Zielonych, a Zieloni byli finansowani przez Kremel, i u niego w domu zaczęli mówić, że ten Związek Radziecki to równo bogactwo dzieli i że Breżniew jest dość fajny. Na to Janek tym pożytecznym idiotom, naiwnym entuzjastom, Zielonym, niewiedzącym, że są marionetkami, mówi, że ta wycieczka do Polski też jest fundowana przez Kremel. Wyjmuje paczkę biełomorkanałów, takich ruskich papierosów, na niej jest mapka z trasą Kanału Białomorskiego, pokazuje im: „Widzicie? Ten kanał to był taki podłużny obóz koncentracyjny, tam minimum pół miliona ludzi przy niewolniczej robocie stalinowce wykończyli. Jak ja teraz tym cię częstuję – mówi Janek Kelus – drogi Hansie, to jest trochę tak, jakbym cię częstował: masz, zapal auschwitza z filtrem”. Niemiecki aktywista Zielony sfioletowiał, wyjechał i raczej do Zielonych się już nie nadawał.

Symfonie Haydna lubiłem od zawsze. Zdaje się dlatego, że nie stawiają poprzeczki zbyt wysoko. Ładny, miły temacik, obrobiony w kilku wersjach. A tu jeszcze to wybijanie rytmu przez wahadło zegara. Dziwne, bo sekundy wybija szybciej niż u mnie zegar na ścianie. Cóż, to tylko sugestia na użytek ówczesnego słuchacza.
Czytam, że jak symfonia spopularyzowała się w połowie XVIII wieku, to od razu napisano ich kilka tysięcy. I dziwić się tu kompozytorom disco polo:

Acoustic Alchemy „This Way” (2007). Dla mnie – bomba. Relaks w stanie czystym. Muzycy sfotografowani na tylnej okładce mają rozmyte twarze. Może i słusznie. To nie twórczość, raczej dostawa zamówionego towaru. Mało gitar, sporo smyczków, blachy. Do tego pokwikujący moog. Brzmi to jak morskie fale – bez początku i końca:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *