Ruszyliśmy się krzynkę, bo ja już wariuję od tego siedzenia w fotelu. Rakoniewice, niedaleko Wolsztyna. Mekka wielkopolskiej straży pożarnej. Dwaj mężczyźni w samo południe sikają w miejscu publicznym.:
Obok historyczny Wóz Drzymały po entym recyclingu.:
Za moich czasów jak ktoś był ubrany tandetnie i wyzywająco, mawiało się z przekąsem: tania elegancja. A dziś w Rakoniewicach takie coś się nawet nieźle sprzedaje. Z tym, że ja fotografuję się na dowód, iż można się ubrać i tanio i bez elegancji.:
Wolsztyn, historyczna parowozownia.:
Zagadka za pięć punktów. Ta pani, którą za chwilę przejedzie lokomotywa, to z jakiej powieści (i filmu)?:
Do pewnego momentu byłem pewien, że to jest najsmutniejszy widok tego Halloween.:
Aż zobaczyłem zdjęcie prezenterki Bogumiły Wander w dzienniku Fakt.:
Co witryna internetowa to kościelne ostrzeżenia przed praktykami Halloween. Kardynał Nycz radzi walkę z tym pogańskim świętem zacząć od przyczyn, nie skutków. Otóż to! Pierwszy krok – wykreślić „Dziady” ze spisu lektur!
W Poznaniu zapowiadają paradę dzieci, które przebiorą się za ulubionych świętych. Jeżeli jednak będą to święci męczennicy (zwłaszcza w trakcie oddawania życia za wiarę), to ten pochód nie będzie się zanadto różnił od parad halloweenowych.
Dorota radzi, żebym się przebrał za swojego ulubionego świętego – Izydora Oracza. Ten był rolnikiem, ale zamiast zasuwać za pługiem, modlił się pod figurą. A orali za niego aniołowie… Też bym tak chciał.:
Ta biedna pani wiceminister, co ją zatrzymali za jazdę z dwoma promilami, najprawdopodobniej odebrała sobie życie. Gdyby w moich stronach ludzie wieszali się po podobnym incydencie, byłby to najbardziej wyludniony obszar w Europie.
Murder on the Calais Coach.
Szczerze mówiąc miałem na myśli raczej literaturę rosyjską, ale niech będzie…
Ja bym powiedział ze to film „Człowiek na torze” z 1953 o niedostosowanym kolejarzu. Ale skoro rosyjska to musi Doktor Żywago.
Opaliński z „Człowieka na torze” to jednak facet. W „Doktorze…” własnym pociągiem pancernym też jeździł facet. A tu chodzi o babkę, która rzuca się pod lokomotywę, bo miała już wszystkiego dosyć. Zupełnie jak Dorota ze zdjęcia.
No to już tylko Madame Bovary została. Bo Izabela Łęcka się nie rzuca, tylko Wokulski.
Pani Bovary też by się pewno rzuciła, tylko lokomotywy były wtedy rzadkością, a ona mieszkała na zadupiu. A o tej pani, która się jednak rzuciła (i to na prowincjonalnej stacji) świat usłyszał jakieś dwadzieścia lat po madame Bovary.
A potem obejrzał w co najmniej piętnastu ekranizacjach.
Tak więc powinna zostać patronką niestrzeżonych przejazdów kolejowych.
Albo chociaż akcji plakatowej „Zatrzymaj się i żyj”.
Coś było… jakaś Hanna czy Żanna. Nazwisko jakieś takie miała jakby coś z Poroninem wspólnego.
No – Anna!
Punkty styczne z Poroninem jak najbardziej. Tam też jest kolej. Przecież pamiętamy ze szkoły:
„Na małej stacji w wiosce Poronin,
Gdy pociąg stanął wśród zgrzytu szyn…”
Anna Karenina, ale Pani Dorota nie wygląda na nieszczęśliwą z miłości.
Tylko tak udaje. Lans przed obiektywem.
To niedobrze dla Pana. Karenina nie rzuciła się pod pociąg z miłości do męża…
No, nie z miłości do męża… Ale też z powodu rozczarowania kochankiem, więc…
Ale myślę, że Dorocie najbliżej do przypadku pani znanej w mediach jako Isabel. Ciągle mi powtarza, że używam jej tylko do tego, żeby się lansować.
Nie ujmując niczego Pani Dorocie, bardzo piękna lokomotywa Pt47. Na jednej z tych maszyn uzyskano rekordowy przebieg 1.000 000 km bez naprawy głównej. Pendolino się chowa.
Szanowny Panie,
Dorota jest daleko bardziej wytrzymała niż ta lokomotywa.
Po prostu – nie do zajechania.