O filmie z Romkiem Rogowieckim w radiu RDC:
– Wiesiek, mamy wakacje, więc może dwa słowa o filmie „Wonder Woman” w reżyserii Patty Jenkins. Jak dotąd jest to najbardziej kasowy film wyreżyserowany przez kobietę w całej historii kina.
– Tak, jak dotąd to dzieło zarobiło na świecie 666 milionów dolarów, a znawcy prognozują, że i miliard to nie będzie dla „Wonder Woman” zbyt wiele. No i liczy się, że „Wonder Woman” przegoniła inne filmy ze swojej półki, to znaczy obrazy „Batman versus Superman: Świt sprawiedliwości”, „Legion samobójców” czy „Człowiek ze stali”. Wow!
– Ale jakoś nie słyszę entuzjazmu w twoim głosie.
– Romek, film jest od 12 lat i dla dwunastolatków, a ja, jak wiesz, mam już 13 i pół, więc trudno, żebym wpadał w entuzjazm z powodu tej dość niepozbieranej bajeczki. Poza tym tu nie działa zasada, że jak film obejrzało ileś tam milionów widzów na całej planecie, to on musi być dobry, bo tyle milionów ludzi nie może się mylić. Otóż w kinie zasada jest taka, że jak coś się podoba tylu milionom naraz, to prawie na pewno jest słabe, głupie i powierzchowne. Nie powiem – atrakcyjne, widowiskowe, wzruszające. Ale to są atrakcje dla dwunastolatka.
– Więc – jakie atrakcje czekają na dwunastolatka tutaj?
– Przez dwie i pół godziny może się napatrzeć na piękną Amazonkę – w tej roli Gale Gadot, aktorkę o rodowodzie izraelskim, nawet z domieszką krwi polskiej, z której powodu na przykład w Libanie, który jest w stanie wojny z Izraelem – żądano zakazu wyświetlania tego filmu. Bo panna Gadot uchodzi tam za izraelską militarystkę. A panie mogą sobie podziwiać przystojnego niebieskookiego Chrisa Pine’a w roli angielskiego agenta. Bo w filmie mamy równolegle grecki czas mityczny i końcówkę I wojny światowej.
– Trochę to naciągane…
– Wszystko jest w tym filmie naciągane. A już wlokąca się przez pierwsze pół godziny okropnie bełkotliwa mitologia, która ma wyjaśnić genezę ludzkości, wojen, powstania legionu tych amazonek rzekomo na straży światowego pokoju. Ale nie szkodzi – widz i tak nie słucha, bo tego klekotu i tak nie sposób objąć rozumem tylko patrzy i podziwia – a to antyczne miasto, piękne jak tapeta na pulpit komputera, a to amazonki, które dzielnie ćwiczą władanie mieczem i łukiem, bo nie dotarło do nich, że tymczasem ludzkość wynalazła proch.
– No tak, a tu przecież trwa już I wojna.
– Gorzej. Niemcy produkują Wunderwaffe – czyli zabójczy gaz bojowy, który przechyli szalę wojny na ich korzyść. A niemiecki generał Ludendorf to odpowiednik mitologicznego boga wojny Aresa. I teraz piękna Amazonka Diana i brytyjski agent odpływają z tej mitologicznej Amazonii drewnianą antyczną łodzią dopływają do Londynu z czasów I wojny. No i jest z tego mnóstwo farsowej zabawy, bo mitologiczna Diana nie umie sobie poradzić na przykład z wyjściem przez drzwi obrotowe i podobne sprawy. Cha, cha, cha, ubaw po pachy.
– I co? Najpierw była mitologia, a teraz jest farsa?
– A dlaczego nie? Tego typu obrazki są montowane metodą patchworkową – w jednym dziełku gromadzą atrakcje ze wszystkich stron. Bo widz – jak to dwunastolatek – nudzi się bardzo szybko. Więc teraz mamy komedię wojenną, a za chwilę film z gatunku: akcja dywersyjna na głębokich tyłach wroga. Jeszcze jeden wariant „Parszywej dwunastki” czy „Tylko dla orłów”.
– „Parszywa dwunastka” jest tu o tyle na miejscu, że w tę misję wyruszają same świry.
– Bo świry u takiej widowni najlepiej się sprzedają. I jeszcze ta Amazonka, która niemal w pojedynkę, przesuwa linię frontu, która nie drgnęła od roku, a pojazdy pancerne unosi nad głowę i rzuca nimi o glebę jak zabawkami.
– I czemu się dziwisz, sam mówiłeś, że to dla dwunastolatków.
– No tak, ale znam dwunastolatków, którzy powiedzieliby w takiej sytuacji: kurczę, ktoś tu jednak przegina. I ja się właśnie z takimi kumpluję. Czego i Tobie życzę.
Wonder Woman, reż. Patty Jenkins 2017