Wojciech Tochman, Historia na śmierć i życie

Wojciech Tochman, Historia na śmierć i życie:

Przypadek morderczyni Moniki Osińskiej, skazanej na dożywocie. Jednocześnie hołd dla reporterki śp. Lidii Ostałowskiej, która zaczęła pisać książkę o Monice.

Zdarzało się – opowiadała Lidia – że na zebrania działu reportażu przychodził jakiś mądry publicysta i tłumaczył nam, od czego muchy zdychają. Że ci reporterzy to nie wiedzą, że jest ekonomia, procesy polityczne. A my wiecznie w czyjejś kuchni albo w czyichś majtkach. Słuchaliśmy tego jak na kazaniu. Bóg zapłać, ale byliśmy w innym świecie. Dzisiaj autorytety mówią, że byliśmy głupi. Ja odpowiedziałam sobie buńczucznie – nie byłam głupia. Nie zamknęłam oczu na rozczarowania, na degradację. Ton tych samokrytycznych wypowiedzi mnie irytuje, bo ich autorzy za chwilę znów czują się mądrzy, bo przecież zdali sobie sprawę, że byli głupi. Ale byli głupi i głupi pozostali. Głupota polegała na wierze, że pieniądze doprowadzą nas do szczęścia.

… pewna osadzona, skazana za finanse, nie chciała ze mną siedzieć, bo jest wierząca. Nie ona jedna prosiła, by celi ze mną nie dzielić. Nie musiały niczego tłumaczyć, wiadomo, z dożywotką masz prawo nie chcieć. Inne wierzące syczały, kiedy przychodziłam na mszę. My chcemy Boga, ale nie dla dożywotki. Ona lepiej, żeby ziemię już gryzła.

Kara dożywocia jest następczynią kary śmierci. Przejęła jej funkcję. Sądy wysyłają człowieka na całe życie za kraty, kiedy chcą go wyeliminować. To kara nieludzka i ostateczna. Wyrok śmierci wielu skazanym wydaje się bardziej humanitarny. W polskim więzieniu rzadko kto dożywa osiemdziesięciu lat. Z powodu stresu, warunków, jakości jedzenia i poziomu leczenia ludzie umierają tam młodziej. Kara dwudziestu pięciu lat więzienia ma w sobie coś z zemsty, to skazanie na mękę powolnego umierania.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *