Według sztuki J.B. Priestleya. Anglia, rok 1912.
Tzw. dramat dobrze napisany. Do domu bogatego fabrykanta w dzień zaręczyn jego córki przychodzi inspektor policji w sprawie dziewczyny, która popełniła samobójstwo. Po kolei okazuje się, że każde z nich, z osobna, przyczyniło się do jej śmierci. Chwała rodu obraca się w ruinę.
Napięcie umiejętnie podkręcane.
Inspektor okazuje się fałszywy, może postać nierzeczywista, może Pan Bóg, może figuracja sumienia?
W małej rólce Agata Buzek.
Wizyta inspektora / An Inspector Calls, reż. Aisling Walsh 2015
Zaciekawiło mnie, obejrzałam. Interesujące.
Zawsze jest miło, gdy strzelba, która pojawiła się w pierwszym akcie, wypali w trzecim. Możemy powiedzieć: ja coś takiego przeczuwałem od początku…
Ja oglądnęłam francuskiego „Strzelca” i oczywista oczywistość, jak Pan napisał – warto.
Broń mnie, Panie Boże, bym wskazywał, co warto obejrzeć. To strasznie mylące. Jedno mogę wskazać z całą pewnością, co zresztą potwierdza przedwojenna piosenka: „Jedno co warto, to upić się warto…”
Możemy spróbować. Kiedy będą Państwo w moim miasteczku? Mam trzy autografy
(m.in. Wajdy), byłaby szansa na czwarty.
Let’s try. Kiedy będziemy to ruletka. Rosyjska. Ale zawsze warto sobie strzelić.