Przedpołudniowy spacer w stanie nieważkości. Żadnych spraw, terminów, zadań. Człowiek czuje się zbędny… Już? A ja sądziłem to przyjdzie dopiero za rok, półtora…:
Na bal pojechaliśmy w okolicach 18.00. Nad jeziorem Rosnowieckim stał malowniczy księżyc.:
Na stację w Trzebawiu nie wjechała nawet drezyna.:
Pobliski ogród świetlny się mieni, ale dla nikogo, niestety…:
W ostatnim dniu roku dobiegła też straszna wieść z moich rodzinnych stron: „United Beverages planuje zamknięcie fabryki w Łańcucie. Podjęcie takiej decyzji oznacza przerwanie trwającej od 1784 – ponad dwustuletniej! – tradycji produkowania i rozlewania w Łańcucie mocnych alkoholi”. Zagrożone jest także muzeum łańcuckiej wódki z jego unikatową kolekcją, które niegdyś z taką rozkoszą zwiedzaliśmy (Dorota skorzystała z rytualnego poczęstunku na koniec). To „…. oznacza kres wytwarzania unikalnych dla łańcuckiej fabryki rosolisów, poważanych w gronie znawców i miłośników alkoholi…”. Cóż, znawcy i milośnicy alkoholi (a tych w moich stronach nie brakuje, a przeciwnie) pewnie będą się musieli przerzucić z rosolisów na małpki (które też zdrożały). Oj, nie będzie łatwo. I jeszcze pandemia na to wszystko…
Z trasy. Książ.:
Odsłuchane przed snem:
„Pułapka na myszy” 1948. Po raz kolejny i wcale nie szkodzi, że pamiętałem, kto był mordercą w tytułowym opowiadaniu.
No i minęła ta ciemna noc stanu wojennego. A do łańcuckiej fabryki wódek przyszedł wreszcie zegarmistrz światła purpurowy…
… by im zaBEŁTać błękit w głowie…
Ale Zegarmistrz nikogo tam w podobnych sprawach nie zaskoczy. Tak każdy – jasny i gotowy.
Z pewnością znasz, ale z ostrożności załączam:
https://www.youtube.com/watch?v=BZKqfmuxlhM