Wiosenny tatar w restauracji „Pod dębami” w Rogalinie. I jakieś wizualizacje.
Rejestrujemy pierwsze, nieśmiałe jeszcze, wiosenne pąki.
Oraz ogłoszenie miejscowego dilera.
A także rzeczonego tatara, tuż przed spożyciem. Pytanie za pięć złotych. Dlaczego w PRL-owskiej gastronomii tatar nazywany był uparcie „inwalidą”?
Bo miał jedno jajko.
Szanowny Panie,
gratuluję niezwykle trafnej odpowiedzi. Zapewniam, ze jestem w pełni wypłacalny. Gdzie i kiedy mógłby Pan odebrać nagrodę?
Przyznam bez bicia, że odpowiedź znam z pozycji „Tropiciele. Wspomnienia oficera kontrwywiadu wojskowego”. Książka absolutnie grafomańska i gdyby nie rzeczona informacja nt. tatara, wydatek 4,31 zł uznałbym za całkowicie zmarnowany.
http://www.matras.pl/tropiciele-wspomnienia-oficera.html
Z poważaniem,
Maciej Szwedowski (członek klubu MORD)
Nie ma juz w sprzedazy! Czy wroci? Kto to wie.
Co do ewentualnej nagrody, nie śmiałbym nadużywać. Wystarczy satysfakcja z wymiany doświadczeń kulturowych.
Z góry przepraszam za skrajnie banalne pytanie. Może ono nawet urąga…
Ale co to jest: lorneta z meduzą?
Dwie sety i galaretka z nóżek. Zakładam, że to pytanie to taki test, w stylu „w zeszłym roku o tej porze padał deszcz” – „Deszcz ze śniegiem” – „W porządku, jesteś od Bartka”…
Dwie sety i galareta, jako zagrycha.