Tylko pod tym krzyżem, tylko pod tym znakiem…

Nigdzie nie poszedłem, bo czekałem na pana „konserwatora” od kaloryferów. Bardzo zajęty człowiek. Jeszcze zanim umówiliśmy się na wizytę, zaznaczył: „- W razie gdybym nie przyszedł…”

W Jarosławiu nudy na pudy. Że mężczyzna ugodził nożem kobietę – banał. Że miał 2,5 promila – banał. Że na ulicy Jana Pawła II – banał. Że to główna ulica w mieście – banał…

Filmowiec Grzegorz Braun wygrał w Strassburgu. Miał prawo nazywać prof. Miodka kapusiem SB. Ja bym teraz sprawdził, czy Miodek w swoich raportach nie robił błędów gramatycznych, stylistycznych itd. To by go dopiero pogrążyło!

Znowu przypominają sprawę zamordowania Jarka Ziętary. Pracowałem z nim we Wprost. Zarzuty współsprawstwa postawiono Aleksandrowi Gawronikowi. Kiedyś robiłem z nim wywiady. Ktoś mi go niedawno pokazał na ulicy. Nie poznałem człowieka…

Spot telewizyjny bez krzyża na Giewoncie wydaje mi się idiotyczny. Tak fotografowałem Giewont równo rok temu z Gubałówki. I nie próbowałem krzyża retuszować:

Polski pejzaż jest systematycznie krzyżowany od stuleci, czy to się komuś podoba, czy nie. Pomijając krzyże na rozdrożach, w miejscach publicznych, na kościołach, mamy jeszcze te oznaczające miejsca, gdzie ktoś nie wyrobił zakrętu. Tysiące, tysiące.
Gdybym ja kręcił taki klip, zastosowałbym taktykę odwrotną. Dodałbym kilka krzyży. Zamiast palmy na warszawskim rondzie. Na końcu mola w Sopocie. Na Wałach Chrobrego w Szczecinie. W miejscu pomnika Największej Na Świecie w Rzeszowie. Na Pałacu Kultury itd.
Że tam nie ma krzyży? Nie szkodzi, zaraz będą. Dałbym od razu, żeby potem nie kręcić drugiego spotu.

W obiegowej debacie publicznej od dawna gości sformułowanie: „pluć na coś, na kogoś”. Jeżeli ktoś poddaje osobę lub zjawisko surowej krytyce, od razu mówi się, że „pluje”. A jak „pluje” zamiast – w domyśle – racjonalnie krytykować, to nie ma się co idiotą zajmować. Teraz więc Stuhrowie „pluja” na Polskę. Myślę jednak, że ten zwrot się już trochę zgrał, stracił wyrazistość i siłę rażenia. Nie wystarczy powiedzieć, że Stuhrowie „plują”. Najwyższy czas mówić, że Stuhrowie „s…ją” na Polskę. To byłoby zgodne z dynamiką dyskursu.

Maria Czubaszek, Blog niecodzienny, Prószyński i S-ka 2014

Kiedyś przekonywano (zwłaszcza młodych), że można się bawić bez alkoholu.
      – Bo można! – potwierdziła córka mojej sąsiadki. – Tylko po co tak się męczyć?

… ojciec pyta lekarza: Syn? Nie. A co?

Churchill dożył dziewięćdziesiątki podobno dzięki temu, że przez całe życie trzymał się zasady: codziennie whisky, cygaro i zero sportu.

… Rosjanin z anegdotki, który chwalił się zegarkiem za pięć tysięcy dolarów, a dowiedział się, że u jubilera za rogiem można kupić identyczny za dziesięć tysięcy.

Zdaniem Stanisława Jerzego Leca „prawdziwego mężczyznę można poznać nawet wtedy, gdy jest nagi”.

 Nie dość, że człowiek jedną trzecią życia przesypia – zauważyła refleksyjnie córka mojej sąsiadki – to jeszcze najczęściej nie z tym, z kim trzeba.

– Jak pani myśli – spytała od progu córka mojej sąsiadki – ile statystyczny Polak wyda w tym roku na święta?
– Ile ma. A jak mu zabraknie, to pożyczy.

Zając, przyciśnięty do ściany: „Pieniądze albo życie!”, mówi: „Bierz życie. Pieniądze mogą mi się jeszcze przydać”.

Astor Piazzolla & Gary Burton, The New Tango (1990). Na wibrafon Burtona i skrzypce, także akordeon (Piazzolla). Wszystko zagrane z publicznością. Utwór „Milonga Is Coming” przypomina tę zapomnianą odmianę tanga. I nasze „Tango milonga” – jak dotąd najbardziej znaną w świecie polską piosenkę. Burton gra niespokojnie, jak to on, Piazzolla dynamicznie. Strasznie to razem ostre, pełne pasji. Argentyńskie:

Bester Quartet – Krakoff (2013). Skrzyżowanie muzyki klezmerskiej z jazzem. Nagrane z koncertu na krakowskim Kazimierzu. Muzyka energetyczna, ale nie brzmi to jak energia tańca chasydzkiego. Więcej tu jazzowego żaru. Choć da się wychwycić echa „Me yiddishe mame…”
I jakoś to nie pasuje do Kazimierza, który jest senny, sentymentalny, ogólnie dla zagranicznych turystów. Jedna przy drugiej pseudożydowskie knajpy, choć gdy mieszkali tu Żydzi, nie było knajp, a skromne warsztaty krawieckie. Teraz nie dość, że knajpy jedna obok drugiej, to jeszcze nastawione na dolarowego klienta:

J.J. Cale „Closer To You”. Zdarzy się walczyk country ze skrzypcami. Jak Cale gra na gitarze, to słychać ile nauczył się (i skopiował!) od niego Marc Knopfler. Charakterystyczny dla tej muzyki jest pewien pośpiech, nerw. Tekst jest melodeklamowany jakby w biegu, rwany, niedokończony. Takie melodie pojawiają się w filmie, kiedy ktoś jedzie samochodem (truckiem najczęściej):

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *