Tove Ditlevsen „Trylogia kopenhaska”:
„Na książkę składają się trzy historie, które Ditlevsen publikowała w latach 60. i 70. Dwie pierwsze – „Dzieciństwo” i „Młodość” zgodnie z tytułem opowiadają o dojrzewaniu Tove. W trzeciej poznajemy historię jej małżeństwa i uzależnienia”.
Akcja toczy się częściowo podczas II wojny, której autorka poświęca może z dzisięć zdań.
Cytaty:
Coraz bardziej uświadamiałam sobie, że jedyną rzeczą, do jakiej się naprawdę nadaję, jedyną, do której odczuwam namiętność, jest formowanie zdań, układanie słów we właściwej kolejności albo pisanie prostych czterowersowych wierszy. Aby móc to robić, muszę obserwować ludzi w dość szczególny sposób, trochę tak, jakbym chciała umieścić ich w archiwum do póxniejszego wykorzystania. Aby móc to robić, muszę też czytać w szczególny sposób, ponieważ każdym porem chłonę to, co w jakiś mglisty sposób mogę wykorzystać, jeżeli nie teraz, to przy późniejszej okazji. Aby móc to robić, nie mogę utrzymywać zbyt wielu relacji, nie powinnam spędzać zbyt dużo czasu poza domem i pić alkoholu, bo wtedy następnego dnia nie jestem w stanie pracować.
Mam zaledwie dwadzieścia lat, a czuję, że życie poza tymi zielonymi pokojami biegnie w rytm bicia w kotły i bębny, podczas gdy na mnie dni opadają niedostrzegalnie jak kurz, jeden podobny do drugiego.
Tak bardzo bym chciała być panią swojego czasu zamiast go sprzedawać.
Przyglądam się psom, psom i ich panom. Niektóre psy mają krótkie smycze i są z irytacją szarpane za każdym razem gdy się zatrzymują. Inne mają długie smycze, a ich panowie czekają cierpliwie, gdy psa zatrzyma jakiś interesujący zapach. Takiego pana bym chciała. Takie życie by mi się podobało. Są też bezpańskie psy, które biegają zdezorientowane między nogami ludzi, wyraźnie nie cieszą się swoją wolnością.
Pewnego wieczoru, gdy go spytałam, dlaczego się nie ożenił, odparł: „nie trzeba wiedzieć wszystkiego o człowieku, zapamiętaj to. taka osoba przestaje być interesująca”.
Mężczyźni albo pili – co stanowili większość – albo też żywili ogromną nienawiść do pijących.
Dzieciństwo jest mroczne i zawsze popiskuje jak małe zwierzątko, zamknięte i zapomniane w piwnicy. Wydobywa się z gardła niczym parujący na mrozie oddech; czasami bywa za małe, a kiedy indziej za duże. Nigdy w sam raz. Dopiero gdy kiedyś zostaje zrzucone jak skóra węża, można w spokoju mu się przyjrzeć i porozmawiać o nim jak o zwalczonej chorobie. Większość dorosłych twierdzi, że mieli szczęśliwe dzieciństwo i może sami w to wierzą, ale ja nie. wydaje mi się, że po prostu udało im się o nim zapomnieć.
Osoby o takim widocznym, nieprzyzwoitym dzieciństwie, zarówno wewnętrznym, jak i zewnętrznym, nazywa się dziećmi, a dzieci można traktować tak, jak się chce, bo z ich strony nie ma się czego obawiać. Nie mają żadnej broni ani żadnej maski, chyba że są bardzo przebiegłe. Ja jestem takim przebiegłym dzieckiem, moją maską zaś jest głupota i bardzo uważam, żeby nikt mi jej nie zerwał.
Spoglądam w górę na bezchmurne jedwabiste niebo i otwieram okno, żeby jeszcze bardziej się do niego zbliżyć. Mam wrażenie, że Bóg powoli zniża swoje łagodne oblicze nad ziemię, a jego wielkie serce bije cicho i spokojni etuż przy moim. Czuję się bardzo szczęśliwa, przez mój umysł przebiegają długi esmutne wersy.
Tak, Duńczykom udało się nie zwracać większej uwagi na okupację niemiecką. Do 1943 nie było zresztą pełnej jasności czy Dania jest w ogóle krajem okupowanym, bo był duński rząd i wojsko i król. Jak już coś, to chętni mogli się zgłosić dobrowolnie na wojnę przeciwko bolszewikom. Przeczytałem ostatio, że po stronie niemieckiej na Wschodnim Froncie zginęło około 2 tysięcy Duńczyków. Po stronie alianckiej zaś – 63.