Angielski tytuł to slangowa nazwa orgazmu.
Komediowa rozprawka na temat zachcianek gospodyń domowych amerykańskiej middle class w pewnym wieku.
On wymaga, by on ją zgwałcił. On planuje na piątek, bo wtedy ma więcej czasu. „Na Boga, nie mów mi kiedy!”
Inna pani wymaga odrywania ról. Mąż musi być policjantem (złym), surowym lekarzem, nawet kawalerzystą z wojny secesyjnej (ona w stroju a la „Przeminęło z wiatrem”.
On może z nią, ale tylko wówczas, gdy na komputerze leci pornos.
Ją ogarnia dacryphilia – przyjemność ma tylko wtedy, gdy facet płacze. Więc szczyt przeżywa, gdy jej mężowi umrze tatuś, a potem zmusza go do wspomnień, byle tylko zaczął szlochać.
Ją podnieca, gdy on zasypia w trakcie. W tle piosenka-zasypianka „Mr. Sandman give me a dream…”
Telephone scatologia – ją podnieca, gdy facet świntuszy do słuchawki.
Itd.
Wszystko to byłoby może śmieszne, gdyby dla tych ludzi nie było aż nadto prawdziwe, dolegliwe i dojmujące.