„Tabu Polaków”
Tytuł naprowadza.Autorzy: Michał Bilewicz, Stefan Chwin, Dominika Kozłowska, Jacek Leociak, Józef Majewski, Wit Szostak, Jacek Wasilewski, Marzena Zdanowska.
Cytaty:
Psycholog Roy Baumeister, analizując przypadki zbiorowej przemocy oraz ludobójstwa, doszedł do wniosku, że są cztery podstawowe psychologiczne przyczyny takich zachowań. Są nimi, w takiej właśnie kolejności: (1) idealizm, czyli wiara w utopijny, czysty świat; (2) zagrożony egotyzm, czyli narcystyczna nadwrażliwość na krytykę i poniżenie; (3) motywy instrumentalne, czyli chęć przejęcia mienia i wykorzystania ofiar; (4) sadyzm, czyli przyjemność z zadawania cierpień. Idealistyczne myślenie o społeczeństwie ułatwia dehumanizację grup inaczej myślących bądź inaczej wyglądających, potraktowanie ich jako „chwastów”, których wycięcie jest koniecznym warunkiem stworzenia idealnego, czystego ogrodu, jak o tym pisał Zygmunt Bauman. Egotyzm z kolei powoduje, że przyszli ludobójcy stają się nadwrażliwi na wszelkie porażki swojego narodu (takie jak traktat wersalski bądź kryzys gospodarczy w Republice Weimarskiej) i szukają winnych, na których mogliby się zemścić. Motywy instrumentalne czynią z ludobójstwa szansę na szybkie wzbogacenie się sprawców dzięki rabunkowi, sadyzm zaś umożliwia odczuwanie radości z zadawania cierpień i zaspokojenie potrzeby, która w czasach pokoju jest zwykle tłumiona. Te dwie ostatnie przyczyny, zdaniem Baumeistera, są jednakże najmniej istotne w wyjaśnianiu ludobójstwa. Sadystami jest bowiem nie więcej niż 5–6% populacji dokonującej zbrodni, a resztę trzeba do zbrodni jakoś przekonać.
… począwszy od greckiej wyspy Korfu, poprzez Bełżec i Treblinkę, na litewskich Ponarach kończąc, narody Europy urządziły pod niemiecką komendą wielki, zmasowany rabunek Żydów. Grabienie żydowskich domów, wyzysk ukrywających się Żydów przez ich „gospodarzy”, a w końcu profanacja żydowskich zwłok w poszukiwaniu złota – wszystko to w latach 40. uznawane było za prawomocne sposoby wzbogacenia się.
To nie mit o Żydzie bogobójcy i rytualnym mordercy dzieci, lecz właśnie legenda o wszechwładnym bogaczu stała u źródeł zbrodni dokonanych na naszych ziemiach.
… stereotyp bogatego Żyda kontrolującego gospodarkę w Polsce ma się dziś dobrze, szczególnie wśród osób skrzywdzonych w wyniku transformacji ustrojowej.
„Jak tylko Żydzi zostali z gett wywiezieni i zamordowani, natychmiast zaroiło się tam od tysięcy chłopów, nawet staruszek i dzieci. Ludzie wywlekali wszystko, co tylko mogło się zmieścić na wyładowanych po brzegi wozach. Czego nie zdołali zabrać od razu, kupowali potem za bezcen od Niemców na »wyprzedażach używanych rzeczy żydowskich«” – pisze ukrywający się na wsi w okolicach Mińska Mazowieckiego Leib Rochman.
Literatura polska na wiele lat przed „Złotymi żniwami” Grossa rozpoznała i opisała to zjawisko. Rzeczy pożydowskie „nie palą” tych, którzy je zabrali, a spoczywający w poobozowej ziemi „ogromny majątek” jest „nasz”!
Określenie queer, czyli angielskie słowo pierwotnie znaczące „dziwny”, „podejrzany”, opisuje dziś społeczność osób homoseksualnych, biseksualnych i transgenderowych oraz teorie i nurty akademickie związane z tą grupą. Podobnie jak w przypadku feminizmu i jego licznych zastosowań teoretycznych, queerowe mogą być teorie socjologiczne, psychologiczne, antropologiczne a także sztuka. W tradycyjnym ujęciu teologii katolickiej perspektywa osób homoseksualnych nie jest promowana, a orientacje nieheteroseksualne uważa się za „wewnętrznie nieuporządkowane”. Mimo że kilku z autorów, którzy zapoczątkowali nurt queer w teologii, było katolikami, jego najważniejsze dyskusje toczą się dziś poza Kościołem katolickim.
… chrystologia queer to chrystologia pisana pośród prawdziwego cierpienia i prześladowań, natomiast chrystologia tradycyjna tworzona jest przez ludzi posiadających władzę i przywileje.
Wizja Królestwa Bożego, w którym można lekceważyć wszelkie podziały była zagrożeniem dla panującego porządku społecznego oraz osób zajmujących uprzywilejowane pozycje i dlatego sprowadziła na Jezusa wyrok śmierci. Ukrzyżowanie oznaczało zwycięstwo starego ładu, co pozostało w sprzeczności z wolą Boga opowiadającego się zawsze po stronie cierpiących i prześladowanych. Poprzez zmartwychwstanie Bóg potwierdza, że przesłanie Jezusa było prawdziwe i słuszne. Jego powrót do życia jest manifestacją woli Boga, którego królestwo jest ucztą dla wszystkich, również odmieńców i wyrzutków, grzeszników i dzieci. Zmartwychwstanie staje się dobrą nowiną głoszącą, że Bóg trwa przy cierpiących mimo wszelkich podziałów tworzonych w imię ładu społecznego.
W świątyniach katolickich nawet na obrazach przedstawiających Jezusa, kiedy rozmawia z cudzołożnicą, kobieta zwykle wygląda podobnie jak święte niewiasty i nie do końca widać rewolucyjną niestosowność tej sytuacji.
Chrześcijanin to przede wszystkim ten, kto jest wolny, głos jego sumienia ma pierwszeństwo przed doktryną, autorytetem.
… w Liście do Koryntian czytamy, że mężczyźni współżyjący ze sobą nie odziedziczą królestwa Bożego (1 Kor 6, 9). Dalej jest zresztą napisane, że podobnie będzie z ludźmi chciwymi, pijącymi i oszczercami, ale do tego już nikt nie przywiązuje takiej wagi.
W przeszłości wyłączenie kobiet ze święceń kapłańskich bazowało na założeniu, że kobiety są istotami gorszymi, pośledniejszymi od mężczyzn, i to z tej podstawowej przyczyny, iż racjonalne dusze kobiet zamieszkują niedoskonałe ciała kobiece, a nie ciała doskonałe, czyli męskie. Znaczyło to, że kobiety nie są zdolne do symbolizowania Chrystusa jako wcielenia doskonałego człowieczeństwa, utożsamianego z płcią męską. W XX w. – stwierdza dalej Beattie – Kościół katolicki postawił na ontologię różnicy płciowej, ryzykując wykluczenie kobiet ze sfery symboli zbawienia, a w konsekwencji z historii odkupienia w Chrystusie. Od tej chwili kobiety nie pasują do święceń nie dlatego, że są istotami gorszymi od mężczyzn, ale z tej racji, iż z natury nie są zdolne do reprezentowania Chrystusa, bo przecież nie są mężczyznami, a męskość Chrystusa jest istotna dla Jego boskiej tożsamości. O ile w przeszłości zbawcze znaczenie wcielenia Drugiej Osoby Trójcy Świętej opierano na tym, że przyjęła Ona ludzkie ciało w najdoskonalszej formie – czyli ciało mężczyzny – o tyle dzisiaj znaczenie to opiera się na tym, że przyjęła Ona płeć męską, która istotnie różni się od płci kobiecej, co explicite wyklucza możliwość podobieństwa kobiet do Jezusa Chrystusa.
Innymi słowy – obraz i podobieństwo Boga, owszem, noszą w sobie i mężczyzna, i kobieta, ale obraz i podobieństwo Chrystusa może nosić tylko i wyłącznie mężczyzna. Nierównowagę tę istotnie wzmacnia wspomniana wyżej asymetria symboliki oblubieńczej. Ostatecznie wygląda na to, że w Chrystusie płeć ma pierwszeństwo przed człowieczeństwem: zwracając się do Chrystusa, mielibyśmy spotykać najpierw Jego męskość, a dopiero potem człowieczeństwo.
… ludność rolnicza i wiejska stanowiła w II Rzeczypospolitej 70% społeczeństwa.
Mamy w głowie obraz Polski inteligencko-szlacheckiej. Otóż gdybyśmy inteligencję zdefiniowali jako wszystkich tych, którzy wykonują tzw. pracę umysłową, w tym panią pracującą na poczcie lub urzędnika niskiego szczebla po szkole powszechnej, to otrzymamy 6% ówczesnej ludności. Gdy potraktujemy tę kategorię bardziej restrykcyjnie i wyłączymy z niej urzędników wykonujących rutynową pracę, wówczas przedwojenna inteligencja zmniejszy się już do 3% społeczeństwa. Jest to dramatycznie mało! Ziemiaństwo, będące nośnikiem tradycji szlacheckiej i po części także idei modernizacji gospodarki, liczyło raptem ok. 0,3% społeczeństwa! Burżuazja, czyli właściciele wielkich i średnich przedsiębiorstw, stanowiła mniej niż 1%. W przedwojennej Polsce dość liczne było drobnomieszczaństwo, liczące ok. 11%. Jak wiadomo, znaczną jego częścią była ludność żydowska. Robotnicy, gdy wyłączyć z tej grupy najliczniejszą kategorię robotników rolnych, stanowili nie więcej niż 20%. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że ogromną ich część tworzyli pracownicy małych warsztatów wytwórczych i usługowych oraz służba domowa.
Duża część ludności klasyfikowanej jako miejska mieszkała tak naprawdę w małych miasteczkach liczących ok. 5 tys. mieszkańców, które od wsi specjalnie się nie różniły. Patrząc na stare fotografie takich miast, dostrzeżemy, że wybrukowane były jedynie główne ulice, ale już te od nich odchodzące – nie. Brakowało w nich infrastruktury miejskiej
Spójrzmy na przykład na Czechosłowację. Struktura polskiego rolnictwa osiągnęła przedwojenny poziom naszego południowego sąsiada dopiero na początku lat 70. XX w.
Trzeba podkreślić, że wojna wręcz zakonserwowała zacofanie i peryferyjność naszego państwa. Jeśli idzie o jej wpływ na strukturę społeczną, mieliśmy do czynienia z wydarzeniem bez precedensu – zniknęły całe trzy przedwojenne warstwy społeczne: ziemiaństwo, burżuazja i drobnomieszczaństwo. Przed wojną połowę tego ostatniego stanowiła ludność żydowska, która w przeważającej części została zgładzona przez Niemców. Po 1945 r. nielicznych przedstawicieli tych trzech warstw okrzyknięto wrogami ustroju komunistycznego. Inteligencja również została bardzo przez wojnę wyniszczona. Niemcy i Rosjanie doskonale zdawali sobie sprawę, że jest to warstwa o najniebezpieczniejszym dla reżimu potencjale – formowania elit społecznych. Zatem niszcząc inteligencję, mieli właściwie cały naród na kolanach. Jedyną warstwą, która wyszła z wojny, zachowując swoją tożsamość i dotychczasowy stan posiadania, była ludność chłopska. Ofiar wojny wszędzie było bardzo dużo, ale wśród ludności chłopskiej, czy ogólniej: wiejskiej, było ich relatywnie najmniej. Zatem chłopi stali się bazą społeczną dla nowego systemu.
… krytycyzm wobec rządów przed wrześniem 1939 r. był powszechny. We wrześniu kraj rozpadł się jak domek z kart w ciągu trzech tygodni. Powrót do sytuacji sprzed wojny nie wchodził w rachubę w żadnym środowisku. Większość czekała na to, co kryło się pod pojęciem „nowe”.
Tak, ten pęd do posiadania jest u nas jedną z cech mentalności wiejskiej. W społeczeństwach zachodnich postawa konsumpcjonistyczna jest wytworem kapitalizmu. W Polsce, w której nie było mieszczaństwa, nie było gospodarki wolnorynkowej, jest konsekwencją chłopskiej nędzy. Wartością była i jest rzecz materialna. Niepewność egzystencji i doświadczenia pokoleń wymusiły strategię gromadzenia dóbr, która w wielu sytuacjach była warunkiem przeżycia. Stąd płynęła ogromna wartość przypisywana posiadanej ziemi i nieustanne, przysłowiowe bitwy o miedzę. Dla społeczeństw wiejskich charakterystyczna była postawa: mieć, a nie być. Teraz jest to zjawisko powszechne, bo wyrosłe z chłopskiej biedy. Przywiązanie do „mieć” zostało wzmocnione przez „mieć” systemu kapitalistycznego, dzisiaj wszyscy chcą „mieć”: i Kordiany, i chamy.
Nasze tradycyjne rolnictwo było silnie uzależnione od natury, ale nawet przy zaawansowanej technologii ten rodzaj produkcji wciąż jest narażony na niespodziewane kaprysy przyrody. Rodziło to poczucie niestabilności i ukształtowało postawę wyrażaną w przekonaniu, że nikomu nie można ufać, bo nawet jeśli do tej pory wszystko szło dobrze, to trzeba być przygotowanym, że coś złego może się wydarzyć lada moment. Zatem nie ma sensu myśleć długofalowo, bo to „teraz” jest ważne. Prowadzi to do zamykania się w wąskim, najczęściej rodzinnym gronie. Proszę spojrzeć na naszych polityków i na ich chłopską mentalność przejawiającą się w zapewnianiu synekur swoim krewnym i znajomym. Jest to zjawisko familiaryzmu, negatywnie rozumianego, który staje się idealnym gruntem dla korupcji i nepotyzmu. Korzeni tego zjawiska znów możemy szukać w doświadczeniach wyniesionych ze wsi – z wielodzietnej rodziny do miasta na nauki wysyłano jedno dziecko, które kształciło się nie dla własnej satysfakcji, lecz dla korzyści, jakie miało to przynieść całej rodzinie. Nieprzypadkowo na myśl przychodzi włoska mafia, która oparła swoje struktury na rodzinie i na biednych terenach rolniczych południa Włoch.
Momenty działania wspólnotowego zdarzały się tylko w sytuacjach zagrożenia – wybuchł pożar, wszyscy rzucali się go gasić. W codziennej egzystencji każdy koncentrował się na swoim obejściu i żył z innymi jak Kargul z Pawlakiem. Myślę, że to również w nas zostało. Gdy zdarzy się nieszczęście, jesteśmy nagle wspólnotą. Proszę spojrzeć, w jaki sposób w Polsce z reguły działają oddolne inicjatywy: jako reakcja na zagrożenie. Od kilku lat następuje proces zamykania szkół lokalnych i słyszymy o licznych zorganizowanych protestach rodziców. Ale jakoś nie słychać, by ci sami rodzice wcześniej interesowali się funkcjonowaniem szkoły, poziomem nauczania, wyposażeniem sal lekcyjnych i tym, czego ich dzieci są uczone.
… dzisiaj w Polsce powieść nie jest podstawową literacką formą mówienia o rzeczywistości.
Wypracowane przez nią metody służą do opowiadania poprzez fikcyjne historie o człowieku, o jego świecie i życiu. Te opowieści starają się dotrzeć do jakiejś prawdy o nas, nazwać nasz świat, nasze lęki, nasze nadzieje. Uważam, że tak rozumiana powieść jest jednym z najważniejszych osiągnięć kultury Zachodu.
Powieści powstają, ale przepraszają, że są powieściami. Co mamy w zamian? Wspaniale rozwijają się rozmaite eksperymentalne formy prozatorskie, podejrzliwe nie tylko wobec epickości, ale także wobec szeroko rozumianej fabuły.
Odsłaniają się nie mimo powieści, mimo fikcji, lecz właśnie dzięki nim. I odsłaniają się nie po to, by je potem z tych opowieści wyrywać i walczyć nimi w ideologicznych sporach, ale po to, by choć na chwilę człowiek poczuł, że udaje mu się uchwycić coś istotnego, że choć na mgnienie oka udaje mu się dotknąć w jednym doświadczeniu tego przedziwnego splotu wydarzeń, ludzi, wartości, lęków i marzeń, który nazywamy życiem.
Z kryzysem powieści jest tak jak z kryzysem w branży żywieniowej. Ktoś, kto nie lubi czegoś, uogólnia swój grymas na całość menu. Poszedł do restauracji i mówi potem, że to zła restauracja, bo mu dania nie smakują. Oczywiście nic go nie obchodzą klienci z sąsiedniego stolika, którzy te same dania zjadają ze smakiem.