Szybcy i wściekli 8 / The fate of the Furious

https://www.youtube.com/watch?v=nOdwF38MDZ8
Z Romkiem Rogowieckim na antenie radia RDC (mniej więcej):

– Wiesiek, mamy dziś film „Szybcy i wściekli 8” w oryginale, aby się nie myliło, nazywa się to dość ponuro „The Fate of The Furious”, czyli mniej więcej – „Przeznaczenie wściekłych”.

– Spokojnie, przeznaczenie „wściekłych” jest takie samo jak w poprzednich siedmiu odcinkach – uratować świat w trakcie zespołowej interwencji. Dlaczego oglądamy „ósemkę”? Bo poprzednie – od 1 do 7 – nas przyzwyczaiły. Po prostu. Tym razem czynnikiem mobilizującym grupę zbawiającą świat na wszystkim co szybkie, jest pojawienie się kobiety-demona, zagranego przez Charlize Theron. I zespół powyciągany z domowych pieleszy, ale i z więzień, ruszy bujać się – w tempie! – od Miami przez Nowy Jork po morze Barentsa. Jak w przypadku dziesiątków innych podobnych zespołów, z „Drużyną A” na czele.

– No, ale ich odróżniają od wszystkich innych te superszybkie samochody. Pierwsza sekwencja filmu to wyścig starymi, ale i superszybkimi gratami po ulicach Hawany.

– To w ogóle gadżeciarze – szybkie, tuningowane samochody, wymyślne karabiny, najnowsze telefony komórkowe, niesłychanie wyrafinowana telewizja trójwymiarowa. A z drugiej strony muskulatura, jak by siłownie opuszczali tylko na siusiu. A do tego noszą – oczywiście talizmany. Z tym wszystkim posiadają tak zwane supermoce. Jak oni zaliczają po buzi od jakiegoś mięśniaka, to się najwyżej w to miejsce podrapią, ale jak oni spuszczają smary mięśniakowi, to mięśniaka odrzuca o pół hektara lub dwie przecznice. Jak strażnicy więzienni strzelają do Dwayne’a Johnsona, ten się uprzejmie dziwi: „Rubber bullets? Big Mistake”. Po czym, naturalnie, błyskawicznie sprowadza ich do parteru. Człowiek, który się kulom nie kłaniał…

– No tak, ale akcja nie biegnie na tej jednej nucie, bo to byłoby monotonne. Film trwa przeszło dwie godziny.

– I dlatego raz po raz okazuje się, że te zwaliste, sękate typy, ogolone na zero, to nieznośne sentymentalne stare konie. W pewnym momencie pytają Vina – nomen omen Diesela, co jest w życiu tego rozbijaki najważniejsze. Vin nie waha się ani sekundy – „family” pada natychmiastowa odpowiedź. A – przykładowo – inny szybki i wściekły, Dwayne Johnson niczego tak nie uwielbia jak trenować futbolową drużynę dziesięcioletnich dziewczynek, w której gra jego córeczka. Poza tym w scenach sztabowych te mięśniaki konwersują z taktem i chłodem jak by w saloniku panny Marple od Agaty Christie zebrało się doborowe grono dżentelmenów ze starej dobrej, wiktoriańskiej szkoły.

– Wśród nich staruszek Kurt Russell. W sumie: przekładaniec nastrojów, mieszanina konwencji.

– W Hollywood to się nazywa „arc strategy”, czyli strategia łuku: napinasz cięciwę i zaraz zwalniasz i tak w kółko. I dlatego potrzebne są tu tak liczne kobiety: od słodkiej Michele Rodriguez, która jest odpowiedzialna ze sceny liryczne po demoniczną, zimną blondynę Charlize Theron. Gdyby na ekranie figurowali tylko „ci wspaniali mężczyźni w swych szalejących gruchotach”, utrzymywałaby się atmosfera jak z koszar czy z męskiej szatni na stadionie i na damską publiczność nie byłoby co liczyć.

– A tymczasem „Szybcy i wściekli 8” przyciągnęli na całym świecie rekordową widownię.

– Rekordową? To stanowczo za mało powiedziane. To było największe globalne otwarcie w historii kina. W pierwszy weekend wyświetlania film zarobił 532 i pół miliona dolarów i prześcignął poprzedniego rekordzistę „Gwiezdne wojny. Przebudzenie mocy” o – bagatela! – sto milionów dolarów. Tu się posypało jeszcze wiele tych finansowych „naj”, z czego wymienię tylko „największe otwarcie w historii kina dla filmu autorstwa czarnoskórego reżysera” …

– A jest to – przypominam – F. Gary Gray, który dał się poznać choćby jako autor niezłego filmu sensacyjnego „Włoska robota”.

– Tak, ze świętej pamięci Markiem Wahlbergiem czy Jasonem Stathamen i Charlize theron, których mamy i w tym filmie. W każdym razie F. Gary Gray jako reżyser zgarnął swoim najnowszym filmem w sobotę otwarcia rekordowe 127 milionów z ogonkiem.

– No, ale przecież filmów nie ogląda się tak jak by się sprawdzało listę przychodów na koncie bankowym.

– Romek, wbrew pozorom podobieństwo jest tu spore. Patrzysz na konto i przyjmujesz do wiadomości, co ci się wyświetliło. Oglądasz „Szybkich i wściekłych 8” i też przyjmujesz do wiadomości.

– Tylko – co?

– Jak dla mnie – że minęły dwie godziny, z dojazdem do kina – trzy. I tych trzech godzin nikt ci już nie zwróci, niestety.

Szybcy i wściekli 8 / The fate of the Furious, reż. F. Gary Gray 2017

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *