Szaber

Wczoraj w nocy telefon z Polsatu, że zmarła Anna Przybylska i kilka słów o niej na żywo przez telefon. Godzinę później na ten sam temat przez telefon w TVPInfo. Dzisiaj rano jeszcze na żywo w TVN i nagranie dla Dwójki. Mówię o jej cudownej erotycznej chrypce, że nie nadawała się na szpilki, ale do noszenia trampek. Dziewczyna z ferajny, z sąsiedztwa. I pytanie, czy gdyby żyła dłużej (zmarła mając 35 lat), grałaby kogoś w rodzaju Ćwiklińskiej. Siedzi na kanapie i ma za złe. Nie. Raczej kogoś w typie Ireny Kwiatkowskiej, Hanki Bielickiej. Kobiety, dla której metryka jest zasadniczo bez znaczenia.

No i Nergal nie zagra w Poznaniu. Władze Uniwersytetu Medycznego, do którego należy klub Eskulap, odwołały imprezę. Jak zwykle w Poznaniu było śmiesznie. Bo jak mieli grać sataniści, to wszystko było w porządku, władze nie obawiały się niczego. Ale jak zapowiedziano protesty, czyli obecność babć z różańcami przed wejściem, to władze uczelni oświadczyły, że „obawiają się o bezpieczeństwo uczestników”. Miło, że ktoś w tym kostycznym mieście ma poczucie humoru.

Podczas ostatniego wyjazdu na Pomorze udaliśmy się na szaber. To znaczy do sklepów ze starociami – takimi, których nie zdążyli zapakować wypędzeni w 1945. Obrazki w typie „gemutlich”, obliczone na umajenie mieszczańskiego gniazdka. Ale lepsze to niż gotowce z Ikei. Każdy ma po sto lat, każdy był świadkiem dziesiątków życiorysów. Problem w tym, że są za ciężkie na zwykłego gwoździa. Wymagają haków, a w temacie haków to ja nie bardzo. Z wyjątkiem haków na Dorotę:

Wedle dyrektywy: zacząłem od Bacha. Ale tym razem granego na skrzypcach. Sonaty i Partity. Skrzypce wznoszą się i opadają, czasem wibrują w zawrotnym tempie. Nie ma w tym owego ciężkiego, solennego nastroju, jaki niesie granie Bacha na organach. Co kojarzy się z półmrokiem przepastnej bazyliki:

A ponieważ tak się miło zaczęło, więc jeszcze Bach na flecie. Też rozwibrowany. Zawsze mnie interesowało, jak on nadążał z zapisywaniem tej kaskady nut. Bo zagrać to dla niego pewnie pół biedy, ale wrócić do tego, powtórzyć, przymierzyć, zapisać (zapewne gęsim piórem) to już osobna parada:

I jazz. Polish jazz. Słuchałem tego sporo razy w lesie. Świetnie nadaje się do chodzenia. Śmietana na gitarze, a Nigel Kennedy na skrzypcach wymiennie podają temat, potem po porządku biegną improwizacje, repryza tematu i bum na koniec. Niby improwizacja, a porządek zachowany. No, i na żywo. Jarosław Śmietana Quintet „Live in Cracow Philharmonic Hall”:

W palącej kwestii bezinteresownego piękna dziś rekin (?) sprzed knajpy na Wałach Chrobrego w trakcie oprawiania. Wprawdzie to nie wieloryb, ale niech się nazywa Moby Dick. Zwłaszcza – Dick:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *