Świtem białym, białym ranem…

Na łazęgę wyszedłem o świcie. Jak pisano w poematach romantycznych – „o miesiącu”.:

Wkrótce nastąpił ten legendarny wschód słońca w podpoznańskich lasach.:

Ten lisek, który wystaje zza drzewa, to Wacek.:

A ten w głębi, na ścieżce, to Zdzisiek.:

Poza tym – owoce, brzozy i reszta.:

 

Czeskie reminiscencje. Vaclavske Namesti nagrywane z ręki, głęboko intelektualna rzeźba ze stacji metra. I szałas w lasku między hotelem Globus a stacją metra Roztyly. Jeszcze w kwietniu tego roku z daleka huczał niekończącą się imprezą. Teraz cisza. Może w te upały przenieśli się nad morze?:

Zawiesiłem obrazy kupione w antykwariacie. Ten górny to reprodukcja: Antonin Slavicek „U nas v Kamenickach” (1904). Pan sprzedawca zapewniał, mnie, że pan Slavicek to znany i wybitny malarz. Sprawdziłem: rzeczywiście. Bo o tym, że strzelił samobója jakoś głupio wypominać.:

Internet (prawy):

W roku 1944 Powstanie Warszawskie uratowało naszą polską tożsamość; dzisiaj Prawo i Sprawiedliwość ratuje Polskę przed neokolonializmem, aferami i nihilizmem w stylu: „**, ** i kamieni kupa”

Mało brakowało i by zginęła – czujność Polaków została uśpiona bajdurzeniem o „Zielonej Wyspie”. W sukurs przyszedł PiS i odzyskano Polskę

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *