Byłem w lesie i nic się na mnie nie zawaliło, a mogło. Bo na ten przykład sufit w dumnym City Center na dworcu kolejowym w Poznaniu to rypnął. Śmiesznie wypadło już jak go uroczyście otwierał przed Euro prezydent Komorowski. Była to wówczas mała budka z paroma kasami, co się nazywało „dworzec”. Ale na fali ówczesnego entuzjazmu… Całą tę hale dobudowano potem. Nigdy tam nie zajrzałem. Podobno zrobiona jest tak, że jeżeli podróżny chce dotrzeć do kas lub na perony, musi przedefilować obok kilkudziesięciu sklepów. A nuż się zatrzyma. Poza tym pamiętam, jak „starzy poznaniacy” pisali do gazet, że ten „baleron” strasznie im szpeci centrum miasta. A jak do tej pory stało tam kilka rozpieprzających się magazynów z muru pruskiego, to było dobrze. A o poziomie umysłowym „starych poznaniaków” od lat jestem wyrównanego zdania. I na pewno mam rację.
W moim rodzinnym mieście nad falą bezprawia nie panuje już nikt. Nie tylko policja, ale i zawodowi kronikarze. Oto czytam na witrynie tytuł: „Kradł z wagonów klocki hamulcowe.” I w porządku. Ale zaraz pod tytułem biegnie wiadomość: „Policjanci zatrzymali 30-letniego mężczyznę podejrzanego o celowe podpalenie stodoły i budynku gospodarczego w Czerniawce w pow. jarosławskim.” O klockach – nic. Trudno objąć tak wszystko naraz – ja rozumiem. Sam jestem stamtąd.
Na portalach katolickich same rewelacje. Fronda: „Kanonizacja to największy dramat dla diabła.” Rzeczywiście, jak go spotkałem dziś w lesie, smutny jakiś był. Dalej – rewelacja. Tygodnik „Niedziela” zaprasza do czytania tekstu pod tytułem: „Bóg istnieje.” Kto by pomyślał..? W Radiu M. słuchaczka zgłasza się i prosi o modlitwę, za pewnego osiemdziesięciokilkuletniego staruszka, który co miesiąc przychodził do „biura” i przynosił datek. Ale już nie przyjdzie, bo umarł. „- Nie mogę mówić, bo gardło mi się ściska ze wzruszenia.” Domyślamy się, że po śmierci owego starca. Ale nie: „- Pierwszy raz się dodzwoniłam…”