Już to widziałem, a pewnie i pisałem.
Snajper, który zostaje wrobiony w to, że miał strzelać do prezydenta. I teraz ucieka i jednocześnie demaskuje spisek na najwyższych szczeblach. Było ze sto razy.
Policjant rzekomo zobaczył lufę wystającą z okna i pobiegł interweniować. Tłumaczą mu, że tak nie robi żaden snajper. Strzela z głębi pokoju. Policjant nie oglądał nawet „Dnia Szakala”.
Glina wciągnięty do wykonania w ramach spisku najgorszej roboty, jest grubi i głupi. W amerykańskim filmie popularnym częste połączenie. Sprytni są szczupli.
Namawiają snajpera, aby się ujawnił:
– Oni dadzą się przekonać, że nie zabiłeś arcybiskupa.
– Nic nie rozumiesz. Oni zabili mojego psa.
No, to już poważny powód do zemsty.
Postacie drugoplanowe są dopracowane, charakterystyczne. Znaczy: film nie tak całkiem puszczony.
Mark Wahlberg: przystojniak i kaloryferek z przodu.
Danny Glover jako czarny charakter. Po „Zabójczej broni” trudno się przestawić.