Sokół maltański / The Maltese Falcon

 

Podobno najlepszy film detektywistyczny, jaki nakręcono. Uczynił Bogarta gwiazdą.

Detektyw Sam Spade w samym środku intrygi, której nie ogarnia. Wszyscy wokół niego gonią za jakimś złotym posążkiem. A on nie rozumie, dlaczego.

Bogart-prototyp: prochowiec, kapelusz, papieros w kąciku ust. A jak go trzyma w dłoni, to żarem do środka. Przyzwyczajenie, żeby się nie zdradzać w ciemności.

Spade jest przyzwyczajony, że wszyscy, nawet zleceniodawcy, bez przerwy go okłamują.

Osobna uwaga należy się Peterowi Lorre (Joel Cairo), który wcześniej popisał się główną rolą w „M jak morderca”. Idealna twarz psychicznego. Na przemian uległy i furiat. I ten niepowtarzalny wytrzeszcz.
Sugerowano, że tu zagrał homo i potem wielu podpowiadających widowni, że kochają inaczej, zachowywało się na ekranie jak pan Cairo. A on miał wizytówki i chusteczki pachnące gardenią.
No i muzyka: „Friends of Mister Cairo” Jon & Vangelis. Hołd dla kina tamtych czasów. W środku fragmenty dialogów, m. in. z „Sokoła”.

Wdowa nosi woalkę.

Nauczka: każdy, kto jest nadmiernie przyjacielski, w końcu okazuje się podstępna szują.

To filmowanie od dołu: raz po raz widać sufit. U nas – w „Popiele i diamencie”.

O ściganym gangsterze: „- Przed snem rozkładał gazety wokół łóżka, by nikt do niego się nie podkradł”.

I słynne końcowe o falsyfikacie sokoła: „The dreams are made of…” „- Co to jest? – To jest coś, z czego zrobione są marzenia”.

Sokół maltański / The Maltese Falcon, reż. John Huston, 1941

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *