https://www.youtube.com/watch?v=7KaeT-R-WR8
Dziedziczka wielkiej fortuny, której wszyscy naokoło życzą śmierci. Każdy z innego powodu. W końcu ginie. Jej mąż zostaje postrzelony w nogę. W kilka godzin po tych tragicznych wydarzeniach leży w łóżku, nudzi się i przegląda kolorowe czasopismo.
Tyle razy to oglądałem, a nie pamiętam, kto jest mordercą.
Inscenizacje na potrzeby śledztwa. Scenki, w których każdy z podejrzanych morduje dziedziczkę – na dowód, że każdy mógł to zrobić.
Głos starej panny: „Mężczyzn nie pociągają kobiety, które ich dobrze traktują.”
Ktoś podrzucił kobrę do kabiny Poirota. Ten wystukuje w ścianę S.O.S. Przybiega znajomy pułkownik i zabijają. Steward: „- Nigdy nie widziałem kobry w kabinie pierwszej klasy!”
Peter Ustinov. Jego Poirot wygląda na mędrca znającego ludzkie sprawy. Zazwyczaj od tej ciemniejszej strony. Bywa więc chmurny, sceptyczny, zamyślony. Bardziej filozof, moralista niż detektyw.
Wszystko mieści się w jego głowie. Żadnego badania odcisków, nie ma mowy o mikrośladach. Dlatego lakier do paznokci może udawać krew. Oczywiście, do czasu.
Angielskie wyższe sfery w karykaturze, np. w scenie tanga „Jalousie”. Biedny David Niven w objęciach Bette Davis. Tu pisarki tanich romansów i alkoholiczki. A bywała taka młoda, szczupła i zwiewna…
Zabawny jest ten zachodni komunista. Uczesany jak Majakowski, chodzi w czerwonym krawacie, czyta Marksa, ale też wozi się luksusowym statkiem po Nilu i życzy śmierci burżujom.
Tradycyjny końcowy teatrzyk. Poirot zbiera wszystkich w salonie i krok po kroku wyjaśnia zagadkę.
Śmierć na Nilu / Death on The Nile, reż. John Guillermin, 1978