http://www.youtube.com/watch?v=NsMqb9RQWGE
Leo Sayer ‘When I Need You”.
Śpiewał to na jakiejś proszonej imprezie w warszawskim Mariotcie. Chodziło, zdaje się, o otwarcie siłowni czy o coś równie pretensjonalnego. Miał parę innych (najczęściej marnych) piosenek, a na finał swój flagowy kawałek. Śpiewał spacerując między stolikami i poklepując gości poufale po plecach. Z tym, że w jego wykonaniu ta piosenka rozwijała się nieskończenie powoli. Trwała pewnie z kwadrans. Nie szkodzi, nawet przeciwnie. Bo każdemu z tych podtatusiałych słuchaczy przypominała młodość. I oni ją teraz powtórnie, niespiesznie smakowali. I ja tam byłem…