Spiętrzenie takie, że nawet chwili na to, aby się w tyłek podrapać, o pisaniu nie mówiąc. Ale – wykroimy chwilę, aby porozmawiać.
Ulubiona kwestia z seriali: „- Czy chcesz o tym porozmawiać? – Tak chciałbym porozmawiać, ale kiedy porozmawiamy? – Jak tylko wykroję chwilę, to porozmawiamy. – Dobrze, to usiądźmy i porozmawiajmy. – Już siadam. Więc będziemy rozmawiać? – Tak, właśnie będziemy rozmawiać. – To świetnie! Tak się cieszę, że nareszcie siedzimy i rozmawiamy. – Ja też! Jak to miło tak siedzieć i rozmawiać, prawda? – Tak! Jak ja z tobą rozmawiam i ty ze mną rozmawiasz, to nasze rozmowa jest naprawdę miła. – Rzeczywiście, miło jest, jak sobie tak rozmawiamy… – A jak już jest tak miło, kiedy rozmawiamy, to porozmawiajmy jeszcze trochę, kiedy się tak miło rozmawia. – Pewnie, bardzo chętnie bym porozmawiał, jak już rozmawiamy… – No to porozmawiajmy jeszcze trochę.”
Z innego serialu. Młody Kiepski ma problem, ponieważ jego żona uważa, iż posiada on zbyt mały atrybut. Ojciec pociesza go, jak umie: „ – Wiesz, z tymi sprawami jest jak z polskim filmem. Lepszy krótki a śmieszny niż długi i smutny.” Popieram z całej mocy.
W odpowiedzi na zagładę cywilizacji łacińskiej, jaką niesie „szatański pomiot gender” odezwały się Kielce. Byliśmy tam z Dorotą jakieś dwa miesiące temu. Sobota, wieczór, główny deptak, piękne oświetlenie i żywej duszy. Tylko pyszni się dzik wstawiony tam na cokół. W środku miasta! Gdzie wiadomo, kto ma stać na cokole! Jeżeli to nie jest gender, to ja już nie wiem…
I w tych Kielcach zrobili sesję naukową: „Zagrożenia cywilizacyjne ideologią gender w świetle nauczania Jana Pawła II”. Wykładowcy m.in. dr Marek Czachorowski – filozof, etyk, wykładowca wyższych uczelni. Ja też jestem wykładowcą, ale nie ośmieliłbym się powiedzieć, że „wyższych uczelni”. Powiedziałbym skromniej: „Wykładam na niższych uczelniach.”
Z mediów: „W sandomierskiej katedrze można oglądać odsłonięty osiemnastowieczny obraz Karola de Prevota, przedstawiający rzekomy mord rytualny chrześcijańskiego dziecka, dokonany przez Żydów. Obok niego widnieje tablica wyjaśniająca, że Żydzi nigdy tego nie mogli zrobić, gdyż zabrania im tego własna religia.”
Bywałem tam jeszcze w latach 70-tych i to gówno wisiało sobie spokojnie w przedsionku katedry, więc nie byle jakiego kościoła i mnóstwo ludzi je oglądało. Żadnemu hierarsze nie przyszło do głowy, by to ściągnąć. Żydzi, którzy przerabiają chrześcijańskie dziecko na macę? Ależ proszę bardzo. I teraz: nie interesuje mnie obraz, nie interesuje mnie tablica objaśniająca. Interesuje mnie biskup, który pełni swoją posługę przez lat pięć. I obraz wisi. I przez następne pięć lat. I obraz wisi. I jeszcze pięć lat. A obraz wisi. I jeszcze, i jeszcze. Proszę mi opowiedzieć o tym biskupie, o jego życiu duchowym, o świecie pojęć, w jakich się obraca. O tym chce słyszeć! A potem o następnym biskupie, który sprawuje swoja funkcję. A obraz wisi. Pięć lat dziesięć lat. I jego świat duchowy. W co wierzy? Kogo uważa za wroga wiary? O nich mi mówcie, o tym wywieszajcie tabliczkę!
Melodia ze stron ojczystych. W Jarosławiu (podkarpackie) trwają przygotowania do uplasowania pomnika śp. Lecha. Ma stanąć na rynku, ale tak, by nie burzyć porządku architektonicznego tego miejsca zagospodarowanego jeszcze na prawie magdeburskim. I tu się nasuwa rozwiązanie więcej niż oczywiste. Przecież na tym rynku, naprzeciw ratusza, przez kilka dziesięcioelci stał pomnik żołnierza radzieckiego, który podniesioną dłonią ocieniał oczy. Patrzył na wschód, do którego wracał po zdobyciu Berlina. I teraz śp. Lech może stanąć w dokładnie tym samym miejscu z dokładnie tym samym gestem. Ocieniać oczy i patrzeć na wschód. Jest mgła, czy nie ma mgły? Jest trotyl, czy nie ma trotylu?