Banał:
Wylądowałem w szpitalu. Przez własną chciwość. Na klatce schodowej wyjmowałem z kieszeni klucze do mieszkania. Wypadła złotówka. Mogłem machnąć ręką, ale nie! Schyliłem się. I Pan Bóg pokarał. Na początku bolało ogólnie. Myślałem, że to ten kebab sprzed godziny. Normalka. Potem bolało tak, że zrobiłem się blady i spocony. Potem, że nie mogłem już powiedzieć ani słowa. Dorota dzwoni po pogotowie. W szpitalu lekarz diagnozuje: przepuklina. I roztacza nieprzebrane możliwości: albo wepchnę to panu ręką, albo pod nóż. „- To niech pan wpycha!”. Wyłem. Wepchnął.
I dodaje: „” – Jeżeli będą objawy perforacji jelit (bo za późno pan przyjechał), to nie radzę…” A ja sobie od razu przypominam, że już był taki jeden, który zszedł na nieleczoną perforację jelit. Z tym, że kondukt na jego pogrzebie liczył skromne 200 tysięcy żałobników. I zaraz utworzył się oddolnie „związek wdów”.
A w przypadku mojego pogrzebu? Dorota powie pewnie, że nie zdążyła, bo pan hydraulik…
A ten facet co umarł na perforację, nazywał się Rudolf Valentino.
W serialach sprawy damsko-męskie piętrzą się tak, że nie nadążam: „- Mąż przyjaciółki mówi, że uprawiał seks z jej koleżanką”.
Maria Czubaszek i Nergal reklamują w tę Gwiazdkę Empik (sam widziałem). Czytam: „Internauci protestują”. Mówić zbiorczo o użytkownikach sieci internetowej, to jak mówić o użytkownikach sieci kanalizacyjnej, wodociągowej, drogowej, komunikacyjnej, telefonicznej itd. Zgoda – protestują. Wszyscy?
Maria Czubaszek, Blog niecodzienny, Prószyński i S-ka 2014
Boże Narodzenie to święta rodzinne. I dlatego, zdaniem jednego z moich znajomych, przy świątecznych stołach sporo się pije. Bo przeżyć taki spęd na trzeźwo byłoby raczej trudno.
Dawno, dawno temu, kiedy byłam małą dziewczynką, wierzyłam, jak chyba większość dzieci, że w noc wigilijną zwierzęta mówią ludzkim głosem. Od kiedy wydoroślałam, podejrzewam, że nie mówią, bo nie chcą nam psuć radosnego, świątecznego nastroju. Bo co mógłby powiedzieć na przykład taki karp…
Biorę do ręki „Super Express”. Jeszcze lepiej! Główna wiadomość na pierwszej stronie: „Marcinkiewicz powiększa sobie męskość”. I pytanie: „Czyżby robił to dla młodziutkiej kochanki?”. Jest oczywiście zdjęcie tejże i byłego premiera. Plus zdjęcie nowego bmw (długości 456 cm), którym on jedzie na spotkanie z nią.
Podejrzewam, że te centymetry mają jakiś związek z powiększeniem męskości. Ale mogę się mylić.
KOBIETY NA PRZYKŁAD LUBIĄ MÓWIĆ. A MĘŻCZYŹNI NIE LUBIĄ. SŁUCHAĆ.
MĘŻCZYŹNIE MOŻE BYĆ ŁADNIE Z DWUDNIOWYM ZAROSTEM, KOBIECIE ZDECYDOWANIE NIE.
Pytają skazańca o ostatnie życzenie. On prosi o szklaneczkę siedemnastoletniej whisky. Mamy siedmioletnią, mówią. Na co on: Poczekam.
… przytoczyłabym znaną anegdotkę o pewnym znanym aktorze, który spytał swą partnerkę, czy ma piersi. Oczywiście! − obruszyła się. To dlaczego ich nie nosisz?
Doda: „Ferrari jeżdżą ci, którzy chcą być kimś. Lamborghini ci, którzy kimś już są”.
Zgoda, myślę. Ale w takim razie kim są lub kim chcą być wszyscy pozostali? Którzy nie jeżdżą ani lamborghini, ani ferrari? Bo są jeszcze tacy.
Kiedyś kobieta była zadowolona, kiedy mężczyzna był zadowolony. A szczęśliwa, kiedy dawał jej spokój. Teraz, wprawdzie coraz rzadziej, ale też jeszcze tak się zdarza.
– Jak to jest? − zastanawia się córka mojej sąsiadki. − Dla 90% Polaków ankietowanych przez Wydział Socjologii Uniwersytetu im. Stefana Wyszyńskiego małżeństwo jest najważniejsze, a liczba rozwodów w Polsce stale rośnie. Rozwodzi się już co trzecia para.
– Każdy rozwód − zauważyłam − to szansa na kolejne małżeństwa.
„Benedyktyńskie śpiewy chorałowe”. Śpiewają odwieczne łacińskie teksty brewiarzowe. In recto tono – na jednym tonie. Żadnych solowych, indywidualnych popisów. Nie oni, pojedynczo, są ważni. Lecz fakt, że jest śpiewane, jest wychwalane. Nunc et semper et in secula seculorum. Tak od przeszło 900. lat, od kiedy istnieje Tyniec. W sumie najstarsze zabytki muzyczne zachowane w Polsce. Ten śpiew wydaje się nie mieć wiele wspólnego z czasem. Więcej z wiecznością:
Acoustic Alchemy „Aart” (2001). To jest na każdą pogodę. Każda pogoda robi się od tego jeszcze bardziej pogodna. Kolejna mutacja zespołu – wcześniej jeden z gitarzystów-założycieli zmarł na raka. Nominacja do Grammy. Jazzu coraz mniej, popu więcej. Muzyka bez początku i końca. Ale ciągle z naklejką soft jazzu. Jeden z kawałków, mocno w stylistyce latynoskiej, nosi tytuł „Viva Che”: