Lasy o poranku bywają świetliste. I otwarte na przestrzał.:
Właśnie z tego powodu niepokoję się o leśne zwierzęta. Oto wyznanie, jakie przeczytałem dziś rano:
Leśne obrzeża. Szreniawa. Clubbing.:
Miejscowość Wiry. Tablica na zrujnowanym magazynie. Kiedyś to musiał tu być porządek…:
Wiry. Ziemia się odsunęła i odsłoniła, co drzewa mają poniżej. Cóż, lubię wracać do korzeni…:
Rozstanie z kolejną parą butów (okupione szlochem i łzami). Uwielbiam szmaciaki. Noga oddycha, szybko się moczą, szybko schną. W tych przeszedłem co najmniej jak z Poznania do Gdańska.:
W ogóle takie chodzenie to jest strasznie wyczerpująca sprawa. Skąd o tym wiem? Od Doroty. Wczoraj w galerii handlowej Malta szykowałem się na oglądanie dwugodzinnego filmu (plus pół następnego), bo ona poszła na zakupy. Niespodziewanie wróciła po godzinie oświadczając, że ze zmęczenia nóg nie czuje. Tłumaczę jej jak dziecku, że nie powinna tyle od siebie wymagać…
Wczoraj zadzwonił pan redaktor z portalu NaTemat z pytaniem, czy to prawda, że państwo daje dotacje tylko na filmy antypolskie. Chwilę pogadaliśmy.:
„Historia w służbie polityki
Wiesław Kot zwraca uwagę na jeszcze jeden wątek. Chodzi o pojęcie „polityki historycznej” w filmie, które według niego zawsze oznacza realizację tylko jednej linii: konserwatywnej bądź liberalnej. – Uważam to pojęcie za niebezpieczny dziwoląg. Polega to na tym, by lansować jedną obowiązującą wykładnię historii podporządkowaną bieżącej ideologii. Jeśli u władzy znajdzie się partia konserwatywna czy o charakterze narodowym, to będą dotacje tylko po linii myślenia kardynała Wyszyńskiego. Jeśli to będą liberałowie, to dotację będą w kierunku gombrowiczowskim – zaznacza.
Dlatego jeśli ktoś wzywa do uprawiania polityki historycznej w sztuce, bardzo często równa się to „wbijaniu jednej wizji do głowy na zasadzie pałki belferskiej”. – Jedni chcieliby tylko tłuc do głów, że Inka to bohaterka, a „Łupaszka” [słynny partyzant] był świetny. Może to i prawda, ale nie cała. Tak jak druga strona nie prezentuje całej prawdy mówiąc wyłącznie o szmalcownikach, wydawaniu Żydów czy Żołnierzach Wyklętych jako bandytach – dodaje Kot.
– To zupełnie naturalne, że te dwa modele myślenia ze sobą konkurują. Pod warunkiem, że jednostronne myślenie nie przekłada się na publiczne instytucje, takie jak PISF. Ci, którzy chcą, by tak było, uważają obywateli za stado baranów i niedouków, którym trzeba w sposób wykładniczy.”