Znowu jedziemy się gdzieś pokręcić. Ale na krótko, bo w poniedziałek (14 lipca!) mam udzielić światłej wypowiedzi na temat komedii francuskiej w „Lecie z radiem”. Nie mogłem odmówić, bo to całe pięć minut na żywo, a wziąwszy pod uwagę moją dotychczasową obecność w mediach pięć minut w „Lecie z radiem” to więcej niż mogłem zamarzyć. Nie wykluczone zresztą, że to moje ostatnie „pięć minut”.
Tymczasem więc czytelnia:
Adam Zagajewski. Z wiersza „Anteny w deszczu”:
Kapliczki pod lipami; tu modlą się pszczoły.
Gdybyśmy umieli czytać wiersze równie uważnie, jak studiujemy menu w drogiej restauracji…
Autobus z tablicą: Klimatyzacja. Wycieczki Wieliczka, Oświęcim.
Szli Kanoniczą krzycząc kurwa, kurwa.
Kino było tak małe, że film Bergmana z trudem się w nim mieścił.
Zmęczony czasownik wraca na noc do słownika.
Pytam ojca: co robisz całymi dniami? Wspominam.
Adam Zagajewski, Wiersze wybrane, Wydawnictwo a5, Kraków 2014
I haiku mistrzów (Kennet White) – sam, niestety, nie potrafię:
Listopad
Na dachu teraz tylko
Samotna sroka,
która patrzy na mgłę.
Orkady
Sztorm zaraz nadejdzie,
świat zostanie rozsypany –
czarne krzyki kormorana.
Catou
Na szronie w ogródku
ślady kota,
który poszedł do lasu.
Wreszcie ikonografia mojego własnego losu. Pcham przed sobą ciężar ponad siły – jak ten pan sfotografowany na Wildzie:
To mi przypomniało dowcip z mitologii greckiej. Na Bronksie spotykają się Syzyf i Edyp. Edyp do Syzyfa:
– Hey, Rollingstone!
Syzyf do Edypa:
– Hey, Motherfucker!