Zmienny a niewdzięczny los rzucił nas na Kaszuby, na kemping w okolice miejscowości Swornegacie. Na krótko, bo jak zaczęło lać, to nie odpuszczało. Pomyśleliśmy, że może w Trójmieście pogodniej, ale tam lało jeszcze mocniej. Więc parę drobiazgów z drogi.
Zaczęło się w okolicy, gdzie płynie Brda (spływy!). Nad Brdą miejscowość Babilon. Jak dodać rzeki do Babilonu…:
Kemping nad Brdą prowadzili przemili gospodarze, którzy z rolnictwa przerzucili się na branżę turystyczną. Co widać po pogardzie, w jakiej pozostają maszyny rolnicze. Z tym, że młocarnia (z niemieckimi napisami) to zapewne jeszcze po rodzicach Eriki Steinbach:
A ten wał to – oczywiście – wał pomorski:
Na stodole tabliczka z nazwą usługi, która nie była uwzględniona w ofercie internetowej. Chciałem skorzystać, ale kolejka była taka…:
Na kempingu skręciło mnie z zazdrości. Bo my też mamy krzesełka kempingowe, ale, niestety, nie takie wypasione:
W miejscowości Leśno nawiedziliśmy „kamienny krąg”. Miejsce obrzędowe sprzed tysięcy lat. To głazy wbite w ziemię po okręgu, z jednym, większym na wzgórku. Wewnątrz groby: „skrzynkowe” i „całopalne”. W sumie na współczesnych cmentarzach są dokładnie takie same.
Dorota zagrała z upodobaniem postać ze swej ulubionej telenoweli brazylijskiej „W kamiennym kręgu”. W tym celu wygłosiła swój ulubiony tekst z tego serialu: „Hallo! Tu rezydencja senora Prado…”:
W uroczym miasteczku Brusy (po kaszubsku trochę inaczej) naprzemienie: sklepy z używaną odzieżą i alkoholem. Choć występuje i branża mieszana. Bo jak by kto wpadł sobie machnąć fotkę do legitymacji, zaordynował bukiet tulipanów i dorzucił: „Pani da jeszcze pół litra!”, to taki sklep też jest:
W jednym sekondhandzie działają perspektywicznie. Spotkaliśmy już kreację na halloween:
Nieco dalej witryna zakładu kosmetycznego:
Po drodze na Wybrzeże z przyjemnością zauważyliśmy, iż miejscowa ludność integruje się wokół idei naprawdę istotnych:
No i Gdynia. Gdyby kto nie wiedział, jak wygląda „Dar Pomorza”, to on wygląda tak:
Wróciliśmy, a tu słoneczko na niebie jak gdyby nigdy nic. Więc – czytamy. W powieści Michała Witkowskiego – notka o jednym z bohaterów. Jak bym czytał o sobie: „Nic nie robi. No, bloga prowadzi…”
Ten punkt to coś takiego jak całowanie się pod jemiołą?
Jemioła… No cóż, nie wyglądało, żeby kto czekał z całowaniem (itd.) do Wigilii. Turystom raczej się spieszyło…
Inna sprawa, że przy drogach widywaliśmy wiele pań nieoznaczonych. Pozbawionych takiej wysoce pożytecznej tabliczki. I teraz – cholera! – rozglądaj się w deszczu: ta pani kurki sprzedaje czy kur…ek nie sprzedaje?