Mili Państwo,
Drugiego maja toniemy w powodzi świąt i rocznic. Z tym, że niektóre nam umykają, bo gazety nie wzięły ich na papier.
Przypomnijmy więc, że wczoraj 1 maja minęła 39-ta rocznica wysłania pierwszego internetowego spamu. Z tym, że w roku 1978 bardzo niewiele osób na planecie wiedziało, że istnieje w ogóle coś takiego jak Internet. A ci, którzy nie wiedzieli, bardzo by się zdziwili, gdyby ich zapewnić, że coś takiego gra i buczy.
Z kolei 2 maja roku 1519 zmarł Leonardo da Vinci. No tak, Leonardo zmarł i zadowolony, a kod Leonarda ciągle nie rozszyfrowany…
W naszym kraju szczególnie brzemienny w skutki okazał się 2 maja roku 1952. Tego dnia ogłoszono jednocześnie dwie decyzje: o wprowadzeniu reglamentacji mydła i proszków do prania oraz o rozpoczęciu budowy Pałacu Kultury i Nauki.
Dowcip z tamtych lat. Zebranie wiejskiej organizacji partyjnej, w programie dwa punkty. Punkt pierwszy: budowa obory, punkt drugi: budowa socjalizmu. Przewodniczący zebrania zagaja: Ponieważ nie mamy cegieł ani cementu przejdźmy od razu do punktu drugiego…
A trzeciego maja roku 1978, tego samego dnia, kiedy w Stanach w Internecie wysłano ten nieszczęsny spam, my w kraju też mieliśmy technologiczny debiut. Oto z taśm zakładów samochodowych w Żeraniu zjechały pierwsze polonezy. Dziś polonezy przepadły w niepamięci, a o spamie internetowym mówią wszyscy. Czy to jest sprawiedliwe?
Ciągle wyrzucam sobie, że zbyt mało czytam prasy spoza głównego nurtu. Pani w recepcji muzeum miejskiego w Kępnie zapewne coś przeczuła, skoro spojrzała mi głęboko w oczy i wręczyła mi bezpłatny egzemplarz kwartalnika „Human” przeznaczonego dla seniorów. W nim porada, by pustkę tych ostatnich lat wypełnić uprawianiem zawodów niesłusznie uznanych za historyczne. Bo przecież mógłbym zostać takim na przykład klikonem, zwanym dawniej „krzykaczem miejskim”. Cytuję: „Dawniej klikon powtarzał tłumowi na wiecach to, co obwieszczał przywódca. Dziś wystarczą mikrofony”. No własnie, na przykład radiowe, więc to już mamy odrobione. Skusiłem się tez na łyżkarza, czyli wytwórcę drewnianych łyżek i warząchwi. Czytam: „Zaprzyjaźnij się z drewnem miękkim z lipy, wierzby, topoli i olchy”. Już miałem się zaprzyjaźnić, a tu czytam: „Kiedyś łyżkarstwem na wsi zajmowano się zimą, kiedy nie trzeba było pracować na polu”. No tak, ale tu zima ma się ku końcowi, choć na razie nie bardzo to widać, czas się ruszyć z chałupy i poniechać rzeźbienia w drewnie. Ale taki klucznik..? Oczywiście nie przypominam Gerwazego z „Pana Tadeusza”, ale na ochroniarza do którego marketu albo portiera, zwłaszcza nocnego, to bym się nadał. I już, jak w piosence Paula Mac Cartneya: „No more lonely nights”.
A propos portiera dowcip typu suchar z moich lat studenckich. Wchodzi student do żeńskiego akademika: – A ty do kogo młody człowieku? – pyta portierka. – A kogo by mi pani poleciła?
I – by zatrzeć złe wrażenie – coś wierszowanego o wiośnie. Może tekst poety kabaretu Władysława Sikory?
Idzie sobie wiosna
Słychać świergot ptaka,
Ładna to piosenka
Tylko głupia taka.
Cóż, połowa piosenek jest o wiośnie, bo druga o jesieni. Więc wychodzi na to, że tylko co druga piosenka jest głupia. Dobre i to –
Wiesław Kot