Radio Poznań, wtorek 13 czerwca 2017

Mili Państwo,
Dziś w kalendarzu Antoniego. „Kto sieje tatarkę na Antka i Wita, to mu pięknie powschodzi i zakwita”, a tatarka to – przypominam – nie żona Tatara, lecz odmiana gryki, co to w naszym narodowym arcypoemacie jak śnieg biała i sąsiaduje z dzięcieliną, która pała. Święty Antoni także „od zguby broni”, a pomaga odnaleźć nie tylko portfel, kartę kredytową, okulary czy parasol, lecz także przyszłą żonę i męża, wiec chapeaux bas!

U nas Antek to przede wszystkim ten chłopiec z lektury szkolnej, który miał się nauczyć w trakcie terminowania u kowala podkuwania konia w sześć lat, a nauczył się już w półtora roku, za co oczywiście kowal go wygnał, bo przecież nie będzie sobie wychowywał konkurenta. Cóż, historia pochodzi z roku 1880, ale jej przesłanie wydało mi się tak aktualne, że pozwalam sobie zacytować ostatnie zdania z tej nowelki: „Może spotkacie kiedy wiejskiego chłopca, który szuka zarobku i takiej nauki, jakiej między swoimi nie mógł znaleźć. W jego oczach zobaczycie jakby odblask nieba, które przegląda się w powierzchni spokojnych wód; w jego myślach poznacie naiwną prostotę, a w sercu tajemną i prawie bezświadomą miłość.

Wówczas podajcie rękę pomocy temu dziecku. Będzie to nasz mały brat, Antek, któremu w rodzinnej wsi stało się już za ciasno, więc wyszedł w świat oddając się w opiekę Bogu i dobrym ludziom” .

Tu ukradkiem ocieram łzę. Takie mam przyzwyczajenie z dzieciństwa – ponieważ wszystkie lektury szkolnie z zasady kończą się tragicznie, a w najlepszym razie kończą się źle.

Dziś także Święto Dobrych Rad. Przypominamy więc, że najlepsza rada brzmi: Rób, jak uważasz.

Chlubne wydarzenie z przeszłości 13 czerwca 1906 roku założono klub piłkarski Cracovia. Hasło: Bóg wybacza, Cracovia nigdy- powstało krótko potem.

Kryminalna Wielkopolska. Ostrów. Tu pewna pani pobierała towar z jednego ze sklepów i wychodziła nie płacąc. Po czym pozyskane przedmioty znów włączała w obieg rynkowy sprzedając je przygodnym znajomym, ale już taniej, a przecież i tak wychodziła na swoje. Gdy policjanci spytali zatrzymaną panią o motywację, odpowiedziała, że, cytuję: „potrzebowała pieniędzy na własne wydatki”. To wiele wyjaśnia, bo przecież mogłaby rozwinąć jakąś działalność charytatywną albo wspierać lokalne kółko filatelistyczne.

No to uzupełnijmy od razu, że w historii Wielkopolski zdarzały się daleko bardziej finezyjne występy. Dowód pierwszy z brzegu: „Kurier Poznański” rok 1932, rubryka „Policyjne”: Czarnków. Malarz I. – to inicjał nazwiska – malował u pewnego rzeźnika. W nieobecności właściciela składu dobrał się do kasy i wyjął z niej gotówkę. Pieniądz wrzucił do wiadra z farbą. Gdy właścicielka składu zauważyła brak pieniędzy, natychmiast podejrzewała malarza. Lecz przy rewizji osobistej u niego nic nie znaleziono. Dopiero po przelaniu farby znaleziono zrabowane pieniądze. Sprawa poszła pod sąd. Pomysłowy malarz dostał się na dwa dni do kozy”.

Był to zapewne jeden z najstarszych przykładów prania pieniędzy na terenie Wielkopolski.

No to jeszcze najmądrzejsze przysłowie o pieniądzach, jakie udało mi się znaleźć: Kto nie ma pieniędzy, nacierpi się nedzy.

Co malarzowi o inicjale I z Czarnkowa o raz wszystkim Panstwu zostawia w duchowym spadku
Wiesław Kot

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *