Mili Państwo,
Dzisiaj w takiej Mikronezji Święto Fedracji stanów Mikronezji. Ale to daleko, na Pacyfiku, a my w Polsce mamy święto zgoła odmienne, zgoła. Znaczy Polski Dzień Sauny.
Poza tym Dzień Pracownika Gospodarki Komunalnej. Niektórzy mogą to święto traktować lekko, ale w takiej gminie Kępice do pracowników popłynęły jakże piękne życzenia, cytuję: „Dziękujemy za trud i poświecenie , życzymy, żeby w codziennej pracy towarzyszyła Wam satysfakcja z dobrze wykonywanych zadań, a także ludzkiej życzliwości mieszkańców naszej Gminy”. A w gminie Bodzanów poszli jeszcze dalej, cytuję: „W życiu rodzinnym życzymy satysfakcji z osiągnięć własnych jak i najbliższych członków rodziny. Najlepsze życzenia spełnienia planów, wielu sukcesów, zdrowia oraz wszelkiej pomyślności w życiu osobistym”. No to jak by teraz pracownik gospodarki komunalnej nie odniósł wielu sukcesów, to byłoby mu po prostu głupio.
Z doniosłych rocznic. Otóż w polskiej historii 10 1978 roku maja zapisał się głównie jako data wylądowania UFO we wsi Emilicin na Lubelszczyźnie, co zostało tam uwiecznione odpowiednim pomnikiem. Wikipedia podaje relację z tego zdarzenia za raportem Jana Wolskiego, który to UFO napotkał, cytuję: „Wracając do domu wozem konnym przez las ujrzał na drodze dwie dziwne postaci. Istoty były niewysokie, miały oliwkowozielone twarze, skośne oczy i wystające kości policzkowe. Ich ciała pokrywał czarny kombinezon, odsłaniający tylko twarze i dłonie. Na karku mieli swego rodzaju wybrzuszenia przypominające garby, zaś ich palce połączone były błoną pławną. Istoty wskoczyły na wóz Wolskiego, jednak ten kontynuował jazdę, nie widząc w tym zachowaniu nic nietypowego, ponieważ takie zachowanie było zwyczajowe dla mieszkańców tych okolic”. Przerywam relację, bo gdzie tu coś niezwykłego? Uprzejmość rolników z Lubelszczyzny jest legendarna. Sąsiad nie sąsiad, Ufo nie Ufo, jak ktoś prosi o podwózkę, to się go zabiera. I po co zaraz szukać sensacji? A że „istoty były niewysokie, miały oliwkowozielone twarze, skośne oczy i wystające kości policzkowe”? Cóż, jakość lubelskich wyrobów spirytusowych też jest legendarna.
Ciągle nie daje mi spokoju kwartalnik „Human”, który zaleca emerytom dorabianie w historycznych zawodach, ale jednocześnie piętrzy trudności. Bo weźmy piękny zawód introligatora. Czytamy: „Introligator zajmował się ręcznym oprawianiem różnych wydawnictw”. No i pięknie. Ale kwartalnik zaraz sączy swój jad pytaniem: Czy będąc introligatorem można się dorobić, jeżeli ma się na uwadze aktualny poziom czytelnictwa w Polsce? A przecież kto powiedział, że te książki trzeba czytać. Można je tylko pięknie oprawiać.
Zresztą to już było. W filmie Barei pewien pan widzi, że dziewczyna czyta książkę. Zagaduje: „- Zagraniczna. Znacie ten język? – Nie. Tak czytam…
– Tak – to można. Choćby dla zabicia czasu”.
A może zostać zecerem. Ale i tu kwartalnik „Human” rzuca kłody pod nogi. Czytam: „Zecerami kiedyś bardzo często bywały osoby głuchonieme, które wyjątkowo potrafiły się skupić na pracy wymagającej koncentracji”. Ogłuchnąć i stracić mowę dla tych paru złotych..?
Cóż, do zobaczenia na chudej emeryturce –
Wiesław Kot