Mili Państwo,
Wśród licznych solenizantów dziś Zdzibor i Zdziebor. Proszę łaskawie nie mylić przy składaniu powinszowań.
W Albanii dziś dzień Męczenników. Biorąc po uwagę to, co wiemy o reżymie Enwera Hodży, świętuje pewnie cały naród.
W Etiopii z kolei Dzień Patriotów. Z tego, co wiemy o Etiopczykach, także świętuje tam cały naród.
W Meksyku rocznica bitwy o Pueblę, takie mniejsze święto narodowe. Obchodzone huczniej przez narodowość meksykańską w Stanach niż w samym Meksyku. Wspominamy o tym, bo to znowu nie takie rzadkie. Ostatecznie dzień Świętego Patryka Irlandczycy obchodzą huczniej w Stanach niż u siebie, chiński Nowy Rok bywa bardziej huczny w Chinatown niż w Pekinie, a Pulaski Day w Chicago bardziej pogodny i beztroski niż wszystkie nasze razem wzięte święta narodowe na miejscu, w ojczyźnie.
5 maja mamy bolesne rocznice historyczne. W roku 1934 podpisaliśmy ze Związkiem Radzieckim pakt o nieagresji. My się wywiązaliśmy. A z kolei 5 maja 1939 roku minister Józef Beck w pamiętnym wystąpieniu sejmowym zapewniał Polskę, Niemcy i świat, że mamy dwie rzeczy bezcenne – dostęp do wolnego miasta Gdańska (bez korytarza!) i honor. Po pięciu miesiącach został nam tylko honor.
I już „Bo dla naszej kompanii szturmowej / Nie ma przeszkód i nie ma złych dróg” – jak pisał nieco zapomniany dziś poeta Stanisław Ryszard Dobrowolski. Policja niezmiennie ostrzega, by zadbać o pozostawione na czas wyjazdu mienie, to znaczy na przykład pozamykać okna w mieszkaniu. I – ogólnie – o porządek. Przysłowie powiada: Kto ma w domu wszystko poukładane, tego nawet złodziej pochwali.
Co osobliwego czeka na Wielkopolan w nieodległej okolicy? Ano największy krasnal świata prezentowany w Nowej Soli (to lubuskie), ławeczka zakochanych w Chełmnie (to Kujawy) , które to Chełmno generalnie mieni się miastem zakochanych, w maju nie do pogardzenia. I – koniecznie – pomnik teściowej w Inowrocławiu. Że jedyny taki na świecie, nie musze dodawać. Teściowym pomników tak często znowu nie stawiają przecież.
A ja kto celebruje maj na miejscu, to może kino. Tu repertuar – w pewnym sensie nie zmienia się od lat trzydziestych. Czytam „Poznański Kurjer Dworcowy, Kolejowy, Autobusowy, Turystyczny, Krajoznawczy, Tramwajowy Tygodnik Atrakcyjny”, numer z roku 1937. Kino „Apollo” wyświetla film austriacki Pt. “Panna Lili”. Pyszna, wysokiej klasy komedia muzyczna, odznaczająca się bogactwem kapitalnych, bardzo wesołych epizodów i sytuacyj. Bohaterka komedii, panna Lili, szuka posady. Dzięki swej pomysłowości zdobywa pracę wśród bardzo miłych warunków na Rivierze. Przy wielu zabawnych nieporozumieniach, zaprawionych odrobiną sentymentalnej łezki, pannie Lili udaje się doprowadzić do świetnego końca tak sprawy finansowe, jak serdeczne.
Tak, panna Lili jest ponadnarodowa, ponadepokowa, ponadustrojowa, jej przygody są wciąż takie same, tylko tytuły filmów się zmieniają, a i to nie zawsze. O czym zapewnia zakochany w pannie Lili od 60-ciu lat kinoman –
Wiesław Kot