Radio Poznań, czwartek 8 czerwca 2017

Mili Państwo,
8 czerwca to w Argentynie „Dzień Polskiego Osadnika”, Dia Del Colono Polaco i święto narodowe. Przysłowie argentyńskie: „Życie to tango, kto go nie tańczy, jest głupcem”. Tego dnia w miejsce tanga uchodzi w Argentynie zakręcić poleczkę, mazura, poloneza, krakowiaka ,obertasa, kujawiaka, a jak się kto rozpędzi, to i krzesanego, hej!

Dziś także Święto Uwalniania Książek. Właśnie chciałem uwolnić na jakąs półkę z book crossingiem moje wydane jeszcze w roku 1973 Rozmówki polsko-wietnamskie, ale się cofnąłem. Bo dobie rozbudowanej małej gastronomii ze Wschodu, rozmówki polsko-wietnamskie bardzo mogą się bardzo przydać. Choć, niestety, nie znalazłem w nich mojego ulubionego zwrotu: Poproszę kurczaka chilli z frytkami i sałatką jarzynową, tylko żeby był dobrze doprawiony.

Na podobnej zasadzie napłynęła do mnie książke uwolniona, której autorem jest poeta rzeszowski nazwiskiem Wiesław Kot. Tomik nie nasz świat, rok 1984, wydawca Związek Literatów Polskich, odział w Rzeszowie. Wierszpod tytułem „Cicho – to tylko sen”, cytuję:

Śniło mi się, że
Kupiłem dwa kilogramy
Ryżu – moja twarz
Promieniała
We śnie –
Rano – gdy wstałem
Za oknem był wiatr
I zima i mróz
I nie było ryżu
W szafce.

No tak, ja też nazywam się Wiesław Kot, też mam zaniki pamięci, ale w życiu bym tego tak pięknie nie opisał.

A skoro o Wietnamie się zgadało, to kilka tamtejszych przysłów, które nie tracą na wartości w żadnym zakątku globu. Najpierw przysłowia kulinarne: Garniec potu zamienia się w garniec ryżu. Oraz: Czarka ze szmaragdu wymaga pałeczek z kości słoniowej. U nas panowie Wietnamczycy raczej nie podają kurczaka chilli na czarkach ze szmaragdu, więc i nas, konsumentów, nie muszą obowiązywać pałeczki z kości słoniowej. No i przysłowie wietnamskie a propos popitki: Alkohol wchodzący w człowieka jest jak tygrys wchodzący do lasu. I jeszcze przysłowie polityczne, które obowiązuje i u nich, i u nas: Mandaryni przemijają, lud jest wieczny.

Rocznice poznańskie. Otóż 8 czerwca 2009 roku w Poznaniu zburzono pomnik generała Karola Świerczewskiego. No, pomnik to może za wiele powiedziane, była to dość wysoka betonowa bryła. W każdym razie bryła była i bryły nie ma. A pomnik Świerczewskiego we wsi Jabłonka pod Baligrodem w Bieszczadach wręcz przeciwnie. Tam generał, który się kulom nie kłaniał – głownie dlatego, że ciągle był pod wpływem – kulom nie ukłonił się po raz ostatni i pomnik stoi. I wycieczki ciągle robią sobie przy nim zdjęcie. Mało tego, obok jest kiosk z pamiątkami. Tylko zielonymi banknotami o nominale 50-ciu złotych z generałem Świerczewskim dawno już nie można tam płacić, niestety. Taka nierówna ta nasza dekomunizacja.

Nad czym ubolewa
Wiesław Kot

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *