6 komentarzy do “Radio Poznań, czwartek 24 sierpnia 2017”
Nie mam żadnych sentymentalnych wspomnień z tego miejsca , ale… Miasto nazywa się – Golina; a zatem – jedzie się do Goliny.
P.S. Kojarzy mi się tylko z faktem, że Niemcy przewieźli Żydów z Goliny do mojego rodzinnego miasteczka gdzie było getto otwarte. Potem – jeszcze w 1941 – na miejsce kaźni w okolicach Kazimierza Biskupiego. Szczegóły są opisane w książce „Uporczywe echo” (autor: Theo Richmond).
A w Koninie przed wojną mieszkał i uczył Leopold Infeld.
Zaś niedaleko Konina…
Tak, w pewnym wieku człowiek staje się sumą skojarzeń.
Paweł, dzięki za korektę. Nagrywa się to w strasznym pośpiechu – następni czekają. Co nie jest żadnym usprawiedliwieniem.
Co do pojęcia „getto otwarte”…
O tej „sumie skojarzeń” – podpisuję się wszystkimi kończynami.
„Getto otwarte” oznaczało następującą sytuację:
Niemcy gromadzili w małym miasteczku lub w wiosce Żydów mieszkających w tej miejscowości i innych, których tam przywozili. Żydzi tam po prostu mieszkali, ale nie wolno im było wychodzić poza tę miejscowość. Nie było żadnych murów. Czasem tak było w określonym rejonie większego miasta. Żydzi byli dokwaterowywani do mieszkań Polaków lub Żydów. Niemcy wykorzystywali Żydów do różnych prac. Żydzi próbowali też jakoś dorobić, na przykład nauczając polskie dzieci. W rejonie o którym piszę (Wschodnia Wielkopolska) nie było żadnych polskich szkół. Jednak akurat nauczania Niemcy nie tolerowali – słyszałem o pobiciu przez hitlerowców Żydówki, która uczyła polskie dzieci.
Oczywiście wszystko to się kończyło gdy Niemcy rozpoczęli Holokaust (na tych terenach już jesienią 1941).
Przykład „getta otwartego” w dzielnicy miasta: http://www.newsweek.pl/wiedza/historia/pierwsze-getto-w-polsce-newsweek-pl,artykuly,349367,1.html
Nie mam żadnych sentymentalnych wspomnień z tego miejsca , ale… Miasto nazywa się – Golina; a zatem – jedzie się do Goliny.
P.S. Kojarzy mi się tylko z faktem, że Niemcy przewieźli Żydów z Goliny do mojego rodzinnego miasteczka gdzie było getto otwarte. Potem – jeszcze w 1941 – na miejsce kaźni w okolicach Kazimierza Biskupiego. Szczegóły są opisane w książce „Uporczywe echo” (autor: Theo Richmond).
A w Koninie przed wojną mieszkał i uczył Leopold Infeld.
Zaś niedaleko Konina…
Tak, w pewnym wieku człowiek staje się sumą skojarzeń.
Paweł, dzięki za korektę. Nagrywa się to w strasznym pośpiechu – następni czekają. Co nie jest żadnym usprawiedliwieniem.
Co do pojęcia „getto otwarte”…
O tej „sumie skojarzeń” – podpisuję się wszystkimi kończynami.
„Getto otwarte” oznaczało następującą sytuację:
Niemcy gromadzili w małym miasteczku lub w wiosce Żydów mieszkających w tej miejscowości i innych, których tam przywozili. Żydzi tam po prostu mieszkali, ale nie wolno im było wychodzić poza tę miejscowość. Nie było żadnych murów. Czasem tak było w określonym rejonie większego miasta. Żydzi byli dokwaterowywani do mieszkań Polaków lub Żydów. Niemcy wykorzystywali Żydów do różnych prac. Żydzi próbowali też jakoś dorobić, na przykład nauczając polskie dzieci. W rejonie o którym piszę (Wschodnia Wielkopolska) nie było żadnych polskich szkół. Jednak akurat nauczania Niemcy nie tolerowali – słyszałem o pobiciu przez hitlerowców Żydówki, która uczyła polskie dzieci.
Oczywiście wszystko to się kończyło gdy Niemcy rozpoczęli Holokaust (na tych terenach już jesienią 1941).
Przykład „getta otwartego” w dzielnicy miasta:
http://www.newsweek.pl/wiedza/historia/pierwsze-getto-w-polsce-newsweek-pl,artykuly,349367,1.html
Paweł, ja naturalnie wiem, CO to były „getta otwarte”. Chodzi mi o samą nazwę. Bo „getto otwarte” to coś, w czym sam poruszam się przez całe życie…
Wiesławie, w tym co napisałeś jest jakaś głębsza myśl. W czym rzecz?
Oksymoron. Jak całe moje życie…