Mili Państwo,
dla urodzonych 23. sierpnia gwiazdy przewidują, jako zawody optymalne, profesję kowala, zakonnika oraz dyrektora. Optymalne zwierzę – kret. Optymalny kamień – rodonit. Optymalna roślina: jasnota biała. Przynajmniej dopóki nie zmieni się w pomroczność jasną.
Z cyklu skrzydlate słowa, hasło reklamowe, które liczy sobie 90 lat: Radio w izbie, świat na przyzbie. Hasło zachęcało do kupowania radioodbiorników i to nie byle kiedy, bo w roku 1926, kiedy to Polskie Radio rozpoczęło regularne nadawanie. Na rozpoczęcie programu o 6.30 szła pieśń „Kiedy ranne wstają zorze”. Pierwsza wyemitowana audycja dla dzieci – wierszyk „Pan kotek był chory”. W święto państwowe, 11 listopada 1926 roku, po raz pierwszy przez radio przemówił marszałek Piłsudski. W rok później własną rozgłośnię miał już Poznań. Z tej okazji tygodnik „Radio” opublikował wierszyk: „Nie będzie odtąd Polska łupem fal/ płaszczących się przed dawnym okupantem./ Będziemy odtąd słali z naszych anten/ własne płomienne wicie – w wielką dal”. Literatura to to nie była, ale radio gra do dziś.
Jeszcze raz zerkamy przez ramię na lata 80-te XX wieku. Rzeczy nowych mogliśmy kupić przeraźliwie mało, więc prasa radziła, jak przedłużyć żywotność tego, co już mamy. „Torebki z jasnej świńskiej skóry – czytaliśmy – dobrze jest często przecierać gumką do ołówka…” lub: „Wyświecone miejsca na kolanach spodni należy zwilżyć odwarem z mięty, do którego dodajemy kilka kropli amoniaku, a następnie prasować przez zaparzaczkę…” Sukienki szyto z farbowanych prześcieradeł, chusty i szale sporządzano z pieluch zszywanych domowym sposobem. A wszystko do kupienia wprost z polowych łóżek rozstawianych na chodnikach. Agnieszka Osiecka: „Jadą, jadą spekulanci,/ łza się w oku kręci,/ Jeszcze Polska nie zginęła,/ póki są klienci”.
Z zupełnie innej beczki. Każde miasto, miasteczko, wioska, wioseczka ma swoje Przygłupowo, czyli położone niedaleko miasto, miasteczko, wioseczkę, w której rzekomo mieszkają sami idioci, w odróżnieniu od nas, oczywiście. I to nam bardzo dobrze robi na samoocenę. Dla Warszawy jest to Grójec, dla Poznania Mosina – zresztą słynny „elegant z Mosiny” ma tam swój pomnik. Takim Przygłupowem na skalę ogólnopolską był Wąchock. Przynajmniej w historycznych dowcipach z tak zwanego Klubu Masztalskiego, kompletnie dziś zapomnianej ludowej formacji humorystycznej z lat 80.:
W Wąchocku pochód pierwszomajowy ciągle jeszcze maszeruje. Dlaczego? Bo trafili na rondo.
Sołtys z Wąchocka za stodołą wykopał metrowy dół. Po co? Bo kazali mu zrobić zdjęcie od połowy w górę. Wykopał też sześć innych podobnych dołów. Po co? Bo kazali mu też przynieść sześć odbitek.
Dlaczego Leoncio z serialu „Niewolnica Isaura” popełnił samobójstwo? Bo dowiedział się, że Isaura została porwana na plantację trzciny wprost z Wąchocka.
I tak dalej. Ogólnie – boki zrywać.
Więc zrywam się i ja –
Wiesław Kot