Mili Państwo,
Dziś – poza wszystkim – Dzień Pracownika Publicznych Służb Zatrudnienia. Pijmy więc zdrowie pań i panów z pośredniaka, póki mamy za co. Oni też nie mają lekko: Na jednego pośrednika pracy – jak to się oficjalnie nazywa – przypada dziś w Polsce ponad 100 bezrobotnych. Czasy takie, że wszyscy, prędzej czy później do nich zastukamy.
Kryminalna Wielkopolska. Miejscowi przestępcy szybko się uczą i działają z coraz większym wyrafinowaniem. Oto w miejscowości Przemęt, w Wolsztyńskiem, pewien recydywista w dziedzinie pozyskiwania nie swoich metali kolorowych i odsprzedawania ich w punkcie skupu złomu postanowił, że z placu budowy podprowadzi elementy aluminiowe, ale – sprytnie – nie wszystkie naraz. Zrobi to w dwóch ratach, na pewno się nie zorientują. To raz. Dwa – z fantami do skupu złomu nie poszedł Sm, lecz wysłał konkubinę. Trzy – że nie do najbliższego skupu, tylko kawałek dalej. W sumie opłaciło się, bo za części warte cztery tysiące złotych ten wirtuoz kradzieży, ten – nie wahamy się powiedzieć – Arsen Lupin wielkopolskich złodziei obsmyczył całe 700 złotych. I zupełnie nie ma pojęcia, jak to się stało, że namierzyła go policja.
Obowiązkowy kącik retro. Najpierw z rozrzewnieniem wspominamy, jakie to było kiedyś porządne miasto, ten Poznań. Oto „Kurier Wielkopolski: pismo Komitetu Wojewódzkiego Stronnictwa Demokratycznego w Poznaniu” rok 1949, a w nim zarządzenie prezydenta miasta w sprawie utrzymania czystości i porządku na ulicach: „Do ruchu pieszego służą wyłącznie chodniki. Na chodnikach należy chodzić prawą stroną, nie wolno tamować ruchu przez przystawanie itp. Zabrania się chodzenia pod rękę więcej niż dwu osobom, zatrzymywania się na narożnikach, u wejść do sklepów i domów oraz na przejściach wyznaczonych dla przekroczenia jezdni. (…) Za wykroczenia przeciw powyższym przepisom drogowym winni pociągnięci zostaną do odpowiedzialności karno-administracyjnej”.
Karnawał zmierza ku końcowi, więc żebyśmy tylko zdążyli z zareklamowaniem – za przedwojennym „Życiem Poznania: tygodnikiem reklamowym, kulturalnym, społecznym ” – co znakomitszych lokali Poznania. I tak, cytuję: „Oto niemal u wylotu wąskiego i cichego w nocy Pasażu Apollo na czworobok dziedzińca pada pęk światła, a spoza uchylonych drzwi i kotar dolatują upojne dźwięki muzyki. To „Palais de Danse”, reprezentacyjny lokal nocny Poznania. To świat inny, świat baśni i fantazji, opiewany w powieściach i malowany na srebrnym ekranie. W gamie tęczowych świateł w takt podrywającej muzyki siedmioosobowego zespołu pod kierownictwem p. Wojciechowskiego pulsuje życie”.
Dalej: ”Ungaria” – Plac Wolności 14 – reprezentuje bogaty repertuar rewiowy z udziałem znanych sił artystycznych jak Baryka, Zawislowski, Hańcia, Gierżybek oraz Mękowski. Atrakcja – fruwając gęś”.
Dalej: „ W dzielnicy dolnej miasta przy Starym Rynku prym wiedzie restauracja „Pod Bachusem”. Gustowne wnętrze, pomysłowe dekoracje kwietne i zespół muzyczny Fonny Trach Boy, weseli i pełni wigoru chłopcy, którzy nawet z zatwardziałego mizantropa potrafią wykrzesać iskrę radości”.
Ach, ta iskra! Już miałem biec do Bachusa, ale przypomniała mi się złota myśl klasyka: „Bardziej niebezpieczna jest iskra na starość niż pożar w młodości”.
No to ja grzecznie wkładam papcie i pod koc –
Wiesław Kot