Mili Państwo,
Dziś Agnieszki i Internet pozostaje niezawodny: „Każdy z Gdańska, z Gdyni, z Gniezna, Każdy, kto jest Twym koleżką, Nawet taki, co Cię nie zna, Szczęścia życzy Ci, Agnieszko”.
Rocznice, rocznice… Jak to miło, że obok rocznic wojen i katastrof trafiają się i takie. Oto 2 marca 1950 roku odbył się ostatni kurs tramwaju w Czeskich Budziejowicach. Od Poznania niecałe 600 kilometrów.
A skoro o tramwajach, to od razu obciachowy dowcip. Jest noc, dwie blondynki czekają na tramwaj. Ale nic nie nadjeżdża. – Słuchaj, a może w nocy tramwaje nie kursują? – Aleś ty głupia! To po co by tu tory w nocy leżały?
Wielkopolska pulsuje wydarzeniami ważnymi, z tym, że co drugie wydarzenie jest ważne i doniosłe jednocześnie. Ot, czytam na portalu leszczyńskiego radia Elka: „Gorzelnia w Turwi szykuje się do wielkiego jubileuszu. W przyszłym roku będzie obchodziła 100-lecie swojego istnienia. To ostatni taki zakład w powiecie kościańskim, który nadal wytwarza spirytus. By tradycja gorzelnicza nie umarła, powołano Stowarzyszenie „Przyjaciele Gorzelni w Turwi”. Cóż, o tradycję gorzelniczą byłbym spokojny, o to czy Gorzelnia będzie miała licznych przyjaciół też. Poza tym w Kościanie znajduje się słynny na całą Polskę szpital odwykowy. To przyjaciele gorzelni nie będą mieli daleko. Zresztą kogóż w tym Kościanie nie leczono, że przypomnę poetę rewolucyjnego Władysława Broniewskiego choćby. A taki przedwojenny amant, gwiazdor sceny i filmu Józef Węgrzyn? Tak dalece zaprzyjaźnił się był z wyrobami gorzelnianymi, iż po wojnie trzymano go w Kościanie w pasach. A on tym aksamitnym głosem, którym recytował najpiękniejsze partie poezji polskiej ryczał: – Wódy, dajcie mi wódy. Nie dali, zmarł w kościańskim szpitalu we wrześniu 1952 roku.
Żeby było jeszcze bardziej ponuro, poczytajmy kronike kryminalną z „Dziennika Porannego”, jest rok 1936. „Poznań. Życia usiłował się pozbawić 23-letni pomocnik handlowy Władysław Królikiewicz. U zbiegu ulic Wielkiej i Wielkich Garbar wsiadł on do taksówki i kazał się zawieźć do swego mieszkania na ul. Szamarzewskiego. W pobliżu Rynku Jeżyckiego Królikiewicz jął wić się nagle w taksówce i kazał zawrócić na stację pogotowia. Szofer zawrócił natychmiast i odwiózł Królikiewicza do szpitala miejskiego celem oddania go opiece lekarskiej. W taksówce znaleziono butelkę, w której jak stwierdzono znajdował się kwas solny. Królikiewicz prawdopodobnie w celach samobójczych wypił całą zawartość i uległ zatruciu. Przyczyna desperackiego kroku jest na razie nieznana. Królikiewicz znajduje się w szpitalu pod opieką lekarzy, gdyż stan jego zdrowia budzi poważne obawy”.
Może na ten sam temat, ale na lżejszą nutę. Humor zeszytów szkolnych. „Alkoholicy często popełniają samobójstwo i następnego dnia nic nie pamiętają”. A skoro już otworzyliśmy zeszyt, to czytamy: Malczewski był malarzem, a także za granicą; Matejko namalował „Bitwę pod grunwaldem, chociaż ani razu jej nie widział w telewizji; Królik jest tak oddany swoim małym, ze wyrywa sobie kłaki sierści z brzucha, żeby wyścielić im gniazdo. Który ojciec rodziny zdobyłby się na to?
Żaden, zapewne żaden, nawet ja –
Wiesław Kot
Humor zeszytów szkolnych to „Przekrojowy” czy wielkopolski?
Przekrojowy, oczywiście, Pani Krakowianko. Ale równie głupi jak wielkopolski.
Mój dziadek prenumerował Przekrój od pierwszego numeru, nie mogłam więc nie czytać i tego. Z pozszywanych, grubych roczników…
W „humorze zeszytów” jest mnóstwo rzeczy mimowolnych a trafnych: „Maria Konopnicka opisywała nędzę na czworakach”.