Drodzy Państwo,
tak tu sobie dywagujemy o różnych kwestiach związanych z muzyką młodzieżową lat dawnych, a całkiem umknęła nam kwestia wręcz fundamentalna, mianowicie wkład władz Polski Ludowej w rozwój tej muzyki. Że był to wkład kolosalny, nikogo przekonywać nie trzeba, więc my tylko wycinkowo o jednym roku i jednej inicjatywie.
Otóż władza wzięła się za odgórne porządkowanie bigbitu w połowie lat 60-tych. . W styczniu 1966 roku odbyło się w Warszawie spotkanie założycielskie Klubu Przyjaciół Polskiej Piosenki, zainspirowane z wysoka przez Ministerstwo Kultury. Ministerstwo w piśmie z dnia 17 stycznia 1966 roku skierowanym do prezydiów Wojewódzkich Rad Narodowych zachęcało do spopularyzowania inicjatywy w terenie i chwaliło się dokonaniami władzy ludowej na odcinku bigbitu, cytuję: „W roku 1959 działał jeden zespół bigbitowy, a obecnie istnieje ich już około 2 tysiące. Nakłady płytowe muzyki gitarowej wynosiły w roku 1960 – 5 tysięcy egzemplarzy, a w roku 1965 – 250 tysięcy. Przemysł muzyczny zamknął ubiegły rok liczbą 300 tysięcy sprzedanych gitar”, koniec cytatu. Tak nawiasem, ta ostatnia dana posłużyła za refren przeboju Karin Stanek i „Czerwono-Czarnych”: „Trzysta tysięcy gitar nam gra, żyć nie umierać…” – pamiętamy. No, więc otwarto uroczyście Klub Przyjaciół Polskiej Piosenki, który miał liczne filie i oddziały od morza do Tatr i taki klub domagał się własnego festiwalu. Zorganizowano! Jeszcze w tym samym 1966 roku! Mianowicie – Wiosenny Festiwal Muzyki Nastolatków w celu, znowu cytuję „porównania swych osiągnięć, wzajemnego poznania się i wymiany doświadczeń”, koniec cytatu. Najpierw było 18 przeglądów wojewódzkich i tu zagrało aż 350 zespołów i – proszę sobie wyobrazić – aż 800 solistów. Potem były półfinały, wreszcie 17 lipca 1966 roku wielki finał w Gdańsku. Kto wygrał festiwal? Otóż zespół z Krakowa o nazwie Skaldowie. Trzecie miejsca zajął zespół z Rzeszowa o nazwie Blackout, który za chwilę będzie się nazywał Breakout, ale tych znamy, oni nas tak nie cieszą. Bardziej interesują nas ci, którzy wprawdzie zagrali w finale, ale potem wszelki słuch o nich zaginął. Więc wymieńmy chociaż kilka niespełnionych nadziei polskiego bigbitu, jako to: Nastolatki z Wrocławia, Kon Tiki ze Szczecina, Cykady z Łodzi, Minstrele z Lublina, Passaty z Katowic, Pięć Linii z Gdańska czy Temperamenty z Bydgoszczy. No i soliści jako to: Zenona Bubacz z Inowrocławia, Marta Martelińska z Warszawy czy Andrzej Mułkowski z Gdańska. Z tymi solistami było najgorzej, bo jury nie znalazło nikogo, kto zasłużyłby na nagrodę – przyznano tylko dwa wyróżnienia. No, ale żeby jakoś ułatwić start młodym kompozytorom i autorom tekstów zorganizowano w ramach Festiwalu Konkurs na Piosenkę Młodzieżową Roku, głównym jurorem był sam Krzysztof Komeda- Trzciński. Zgłoszono aż 107 nowych piosenek. Ale Komeda nie dopatrzył się materiału ani na pierwszą, ani na drugą nagrodę – przyznano dwie trzecie nagrody i cztery wyróżnienia. Z tym, że tych nagrodzonych piosenek, które miały stworzyć nową falę w polskim bigbicie, nie zagrano nigdy i nigdzie, nawet w finale naszego Festiwalu Muzyki Nastolatków. Próbuję sobie wyobrazić, jak one musiały brzmieć…
A co do Festiwalu, to władze szybko pożałowały tego odważnego kroku. Proszę posłuchać, co pisał „Express Wieczorny” w artykule pod tytułem „Zbiorowa histeria na stadionie w Gdańsku”: W czasie imprezy część młodej publiczności ogarnął zbiorowy szał, który potegował się w miare trwania koncertu. Temperament nastolatków znalazł ujście w zbiorowej histerii, w czasie której rozbijano ławki, wyginano maszty, palono gazety i obrzucano się kamieniami. Ekscesy kontynuowane były w czasie przejazdu uczestników imprezy pociągami elektrycznymi. Trzy człony pociągu elektrycznego zostały zdemolowane. Powybijano w nich szyby, powyrywano drzwi i ławki. Wagony zostały wycofane z eksploatacji”. Tyle „Express Wieczorny”. A władze? Władze wyciągnęły wnioski i następny Festiwal Muzyki Nastolatków zorganizowano dopiero po trzech latach.
No i faworyci, co z faworytami imprezy. Dla Skaldów była to trampolina do kariery, bo dotąd, w rodzimym Krakowie uchodzili za zespół przeciętny, grywali tylko w klubie studenckim „Pod Jaszczurami”. O wiele wyżej młodzieżowa publiczność ceniła tam grupę o nazwie Szwagry, która zresztą zaczynała już robić karierę ogólnopolską, ale jak wiemy na tym zaczynaniu się skończyło.
A laureat drugiego miejsca, zespół Nastolatki? Też się odwinął – ruszył w trasę po nadmorskich non-stopach. Dla anonimowego do niedawna zespołu z wrocławskiego Klubu Kolejarza to było coś. Tym sposobem zakasowali popularniejszy od nich inny zespół wrocławski Błękitne cienie, i daleko w tyle zostawili inną miejscowa grupę nazwaną z wrocławska Elar 5. Towarzyszyła im dokooptowana wokalistka imieniem Kazia, której tez poradzono, by zmieniła imię na Kasia. Tak, Kasia Sobczyk brzmiało znacznie lepiej. Na plakatach reklamowali się : „Najmłodszy w Polsce zespół big beatu”. Grali pod The Shadows, no i nazywali się początkowo The Teenagers, ale szybko poradzono im, by to przełożyli na polski, po co drażnić władze? No i nastolatki stanęły jeszcze do modnych wtedy pojedynków na estradzie. Był to pojedynek z zespołem z Gdańska, który – jak to zespół z gdańska – nazywał się Luxemburg Combo, a wokalistą był w nim Toni Keczer, który oczywiście też nie nazywał się Toni Keczer, tylko normalnie, po ludzku, Antoni Kaczor. I jak władza ludowa miała z tym całym bigbitem dojść do ładu?