Trzecie podejście do Muzeum Władysława Broniewskiego na górnym Mokotowie wreszcie przyniosło efekt.:
Poeta miał u wezgłowia telefon, gdyż – jak wiadomo – nocą na dużej bani lubił dzwonić do znajomych i czytać im świeżo napisane wiersze.:
Pogadaliśmy z przemiłą i kompetentną gospodynią. Ja próbowałem się popisywać, że pamiętam „Elegię o śmierci Ludwika Waryńskiego”. I już wpisujemy się do księgi gości.:
Zdajemy się na GPS. Ten melduje – Podlasie!:
Dokładniej mówiąc – Tykocin.:
W nim oczywiście słynna synagoga.:
I rysunki przedstawiające miejscowych Żydów.:
A z wczorajszej Warszawy jedno z ostatnich zapewne zdjęć w tym sezonie z serii: Pradziadek przy saniach.: