Z okazji Świąt na Pomorzu Zachodnim. Miły widok: jest Wielka Niedziela, szósta rano, co wioskę tłumy spieszą na rezurekcję. Przed każdym kościółkiem ten sam widok – strażacy w galowych mundurach, którzy za chwilę ubarwią mszę, stoją z boku i palą ostatniego papierosa. Jego dym miesza się z dymem z kadzideł, które nieopodal palą ministranci.
To dopiero numer! Marek Karewicz (brat Emila, Brunnera), fotograf wszystkich sław big-beatu w najnowszej książce ujawnia, że Seweryna Krajewskiego wyrzucono z Czerwonych Gitar nie za to bynajmniej, że zanadto zdominował swoją osobowością muzyczną innych kolegów z zespołu, ale dlatego, że – jest Żydem. No jasne, żaden szanujący się polski i aryjski bigbitowiec nie będzie basował jakiemuś gudłajowi. Big-beat dla Polaków!
W moich stronach dzień jak co dzień. Dwójka nożowników napadła na ulicy na grupę nastolatków w celach rabunkowych. Zamierzali się obłowić i obłowili się. Przystawiając nóż do szyi zrabowali wszystkie, ale to wszystkie pieniądze, jakie chłopcy mieli. Czyli całe 7.60. Ale to nie wszystko, bo w ich łapy wpadł prawdziwy skarb – paczka papierosów (co z tego, że napoczęta) warta przed otwarciem 12.60!
I to ma swoją cenę. Jeden nożownik trzy lata od razu, drugi dwa lata w zawiasach na pięć. No, ale przynajmniej chłopcy będą wiedzieć, że nie kiblują całkiem za friko.
TVN i Polsat znowu z pytaniem o Hollywood. Gwiazdor kina hinduskiego, Salman Khan, tamtejszy Stallone, w Warszawie nareszcie odetchnął. Chodzi po ulicach i nikt go nie pokazuje palcem, nikt go nie nagabuje o autograf. Co za ulga!
Aktor Marek Frąckowiak ma poważne kłopoty zdrowotne – informuje prasa. Na to Internet, że co to za aktor, że nikt go nie zna. A kto mówił słynne: „Jak chcę, kurwa, do biura!” No, ale jak się nawet „Psów” nie oglądało…
Witam!
Przyznaję, że na trop „Kotonotatnika” trafiłam zupełnie przypadkowo – poszukując informacji dotyczących tego co łączy Marka Karewicza i Emila Karewicza. Wydawało mi się, że panowie są do siebie na tyle podobni, że mogliby być braćmi. Ba! Nawet ich sposób mówienia wydaje się być podobny… Szukając potwierdzenia moich podejrzeń zagłębiłam się w biografię obu panów w efekcie czego nabrałam pewności iż poza nazwiskiem nie łączy ich nic. No – może jakaś „siódma woda po kisielu”, ale źródła nawet takiego pokrewieństwa w internecie nie odnalazłam. Uprzejmie więc proszę o wyjaśnienie Pana słów zamieszczonych w poscie z 22 kwietnia 2014 : ” Marek Karewicz (brat Emila, Brunnera), fotograf wszystkich sław big-beatu…” Możliwe, że zamierzeniem Pana było użycie przenośni, a ja nie pojmując subtelnych niuansów stylistyki dałam się zwyczajnie „wpuścić w maliny”. Jednakże takich jak ja mogło być więcej, a dosłowne przyjęcie powyższej informacji, która wyraźnie mija się z prawdą jawnie narusza wiarygodność piszącego. Dodam jeszcze tylko, że pominęłabym milczeniem sugestię iż Marek jest bratem Emila gdyby napisała to osoba anonimowa, a nie autor kilku publikacji, które z wielkim zapałem swojego czasu przeczytałam. Pozdrawiam.
Janina