Dokąd jest najbliżej z Warszawy? Oczywiście do Kielc. Nie mogliśmy sobie odmówić. Siedzę w Warszawie przed kamerą, nagrywamy coś, a ja w przerwie proszę pana redaktora, żeby to odrobinę przyspieszyć, bo Kielce na mnie czekają. „- A co się dzieje w Kielcach?” – pyta pan redaktor. „- Proszę pana, to jest pytanie wewnętrznie sprzeczne” – odpowiadam. Nie miałem racji. W Kielcach dzieje się mnóstwo.
Ot, poszliśmy do Muzeum w Pałacu Biskupów. I nie było nam dane nawet obejrzeć ekspozycji stałej, bo trafiliśmy na wystawę prac Stefana Żechowskiego (1912-84). To jakże niesłusznie zapomniany malarz. Wiadomo – przed wojną ilustrował powieści Emila Zegadłowicza, ale te skonfiskowała (razem z ilustracjami) cenzura za nieobyczajność. Żechowski specjalizował się wówczas w rysowaniu lasek o urodzie Violetty Villas:
I parametrach, jakie chętnie wyobraża sobie 15-letni onanista:
Po wojnie zaś artysta przeżył objawienie i zapisał się do PPR. Zaczął swą sztuką służyć sprawie ludu pracującego. Jak kiedyś pisałem książeczkę o kułakach, to w roli ilustracji kazałem umieścić obrazki Żechowskiego z cycatymi żonami kułaków itd. A przecież Żechowski dawał także portrety największych swoich czasów. Oto Stalin, który czuwa u wezgłowia śmiertelnie chorego Lenina:
Stalin, który przewodzi tłumom:
Dalej biegnie Majakowski („Lub się biegnie Majakowskim być na wiec” – wiadomo: Osiecka):
Za Majakowskim – Janek Krasicki (padł):
Nie mogło naturalnie zabraknąć Feliksa Dzierżyńskiego. Więc obraz „Feliks Dzierżyński przy pracy”. Trochę inaczej sobie tę pracę wyobrażaliśmy, ale widać błędnie:
Wreszcie: kultura i sztuka. „>>Mazowsze<< śpiewa w Moskwie”. Jakoś mało mówi się o tym koncercie wspominając pełną zasług historię zespołu:
I „ojciec prowadzący” wszystkich tych procesów:
Ale to nie znaczy, by Żechowski był tak całkiem niedoceniany, jak napisałem. Wikipedia przypomina, że „za całokształt twórczości otrzymał nagrodę kieleckiego miesięcznika „Przemiany”. To przecież ma swoją wagę.
Jedziemy dalej. W Chęcinach ruiny zamku, które wszyscy znają. Ale i coś ciekawszego. W sklepie „Wszystko po 4 złote” swoisty kombajn: ozdobny żaglowiec, zegar, budzik i lampa w jednym. Niestety, to cudo kosztowało 40 złotych, a więc stanowczo powyżej naszych możliwości finansowych:
Odkułem się (przynajmniej duchowo) w Oblęgorku, w dworku Sienkiewicza, gdzie kazałem się sfotografować ze swoim alter ego:
Poza tym na Kielecczyźnie kwitnie życie religijne. Zarejestrowaliśmy trzy najważniejsze przejawy. W restauracji obok stacji benzynowej w miejscowości Górno (wiadomo, jak nazywają ją miejscowi) Dorota zamówiła flaki i Pan Bóg ją pokarał na miejscu. Bo trafiliśmy akurat na moment, kiedy to w restauracji posilała się pewna pielgrzymka parafialna (na szyjach biało-czerwone chusty). Dorota pozwoliła sobie na kolejny żart poniżej wszelkiej krytyki: „- Te panie jadą na Jasną Górę czy Łysą Górę?” I zaraz została ukarana. Bo porcję flaków, które dla niej wydała pani bufetowa, porwał – jak swoją – pewien starszy członek pielgrzymki. Zjadł, otarł usta i wyszedł do autokaru. Dorota musiała reklamować i podali jej następną. Uraz na tle religijnym pozostanie jej zapewne na całe życie.
A tu na terenie Zespołu Pałacowego w Kurozwękach (Żeromski!) wygenerowano największy na świecie portret papieża – 4 hektary. Po prostu podobiznę wycięto w polu kukurydzianym. Proponuję nazwę „popcorn”. Powstawałaby ze skrzyżowania „pope” (papież) i „corn” (kukurydza). Zresztą poprzednio eksperymentowano z innymi roślinami. Prasa lokalna podaje, że „w ubiegłym roku labirynt był posadzony w konopi i robił furorę.” Papież i konopie – ostatecznie czegóż innego się spodziewać?
Na kolejny przejaw gorliwości religijnej trafiliśmy w miejscowości Tarczek, gdzie przycupnął uroczy kościółek romański. Na parafialnej tablicy ogłoszeń – ważkie ostrzeżenie. Wypisano, jakie firmy powinien bojkotować prawdziwy katolik w odwecie za to, iż sprowadzają one do polski napój energetyzujący „Demon”, którego puszkę zdobi pentagram. A wiadomo, jak bardzo satanizm szerzy się poprzez napoje energetyzujace:
A prawdziwe życie biegnie sobie spokojnie obok. W witrynie TVN24 prognoza pogody: „Burze cały czas są aktywne.” To ważne. Bo po drodze spotkaliśmy kilka burz całkiem nieaktywnych. Wręcz pasywnych.
Witryna Fronda.pl trwa przy ulubionych tematach: „Życie zaczyna się w momencie poczęcia aż do śmierci.”
Tutaj też bokser Tomasz Adamek: „Wrócę do Ojczyzny, jak będą rządzić ludzie związani z Kościołem.” Internet pyta przytomnie, co wobec tego pięściarz robi w Stanach Zjednoczonych?
Bardzo dziękuję za przybliżenie postaci tego „malarza-pastelisty”. Robi niesamowite wrażenie, i wczesny i późny. A co do portretu JPII, to nasuwa się analogia z rysunkami Nazca w Peru. Tyle, że tam to był sygnał dla cywilizacji pozaziemskich, a tutaj?
Ogromna różnica! W Peru były to znaki z kosmosu, a w Kurozwękach to znaki z nieba. A nie jak te apokryfy pod Toruniem. Że się potem okazało, iż kręgi wydeptały pijane nastolatki w ramach afterku po imprze. A tam już ciągnęli na przemian – wyznawcy Hoimara von Ditfurtha i pielgrzymki z pobliskiego Radia.