Telewizja publiczna ogromnie mnie szanuje. Nie zapraszają mnie do studia w prime time, kiedy ogląda pospólstwo, lecz w porze, kiedy przed ekranami zasiadają koneserzy sztuki filmowej. Tak było dziś o 9-tej rano, kiedy mówiłem o Festiwalu filmowym w Świdnicy. A wiadomo, że pogadanka o Festiwalu w Świdnicy o 9-tej rano w niedzielę adresowana jest do ściśle fachowego targetu. Miło jest być oglądanym przez grono wtajemniczonych, zainteresowanych i fachowców. Bo na przykład Dorota klikała pilotem, nie znalazła mnie i zaraz z wyrzutami, że ściemniam, i że na pewno mam babę na mieście.
Świeży parlamentarzysta europejski, Bolesław Piecha, na portalu wPolityce.pl broni lekarzy, którzy podpisali „Deklarację wiary”. I w porządku. Pada tu jednak zdanie, które kryje w sobie myśl, jakiej nie jestem w stanie zgłębić. Wymiękam, kiedy czytam: „Świat w ogóle chyba zwariował – człowiekowi towarzyszy od urodzenia aborcja, aż po eutanazję.”
Dlaczego ma tu zalegać głębsza myśl? Bo doktor-parlamentarzysta w głośnych wywiadach przyznał się do dokonania ok. 1000 aborcji. Mówił też o profesjonalnym uzależnieniu od alkoholu. Więc jeżeli się odzywa na ów temat, to jako ekspert. I nie dziwota, że taki laik jak ja, niewiele z tego łapie.
Z tym, że wolałem innego znanego alkoholika, Lecha Falandysza. Jak do niego zadzwonili z jakiegoś miesięcznika, aby się wypowiedział w dyskusji panelowej na temat „godności człowieka”, odpowiedział długo niemilknącym śmiechem: „Proszę pani, jak ktoś miał osiem razy wszywany esperal, to co on ma powiedzieć na temat godności?”
Podczas jakiejś imprezy w Mariotcie przechadzałem się korytarzami. Patrzę – Falandysz stoi przed ogromnym lustrem, naciąga skórę na twarzy i liczy zmarszczki. Podszedłem z tyłu. „The face is always the same” – mówię. A on nie odwracając się: „But sometime changes.” Gdyby to powiedział Piecha…
Z nudów przeglądam i kopiuję memy: