Phaedra

Tangerine Dream „Phaedra” (1974). Od razu wyczuwa się, że tu chodzi o cos więcej niż tylko zadziwianie słuchacza brzmieniami, których nie posłyszy w radiu, w filharmonii ani na ulicy. U fachowców czytam: “Despite the impending chaos, the track sounds more like a carefully composed classical work than an unrestrained piece of noise”. Rzeczywiście, nie słucha się tego jak zabawy szmerami. Raczej jak dzieło na orkiestrę, choć grają strasznie jak na dziś staroświeckie melotrony i syntezatory Mooga. No i wykorzystywanie przetworzonego ludzkiego głosu w celu wywołania wrażeń zgoła hipnotycznych. Wszystko w niecałe 40 minut.:

w2

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *